Cierpisz na jesienną chandrę? Dopadł cię mały smutek? Pani doktor Coolturka ma dla ciebie cudowny lek – zaaplikuj sobie książkę Joanny Tekieli Schronisko w Podgórowie od Wydawnictwa Filia.
W myśl zasady: rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady postępuje Michał wraz z rodziną. Co prawda nie mam zielonego pojęcia, w jakich górach leży podgórowskie schronisko, które zamierzają kupić, ale idea pozostaje ta sama.
Małżeństwo z trójką dzieci, lekka rutyna, zmęczenie i nuda. Potrzeba zmiany, czegoś nowego i na szczęście nie jest to ktoś "trzeci" tylko (nie)zwykła przeprowadzka. Do czasu...
Autorka doskonale wie, jakie są marzenia współczesnej rodziny: rzucić pracę w korpo, ciasne mieszkanie, hałaśliwych sąsiadów, miejski zgiełk i smog, by uciec na wieś, żyć z pracy rąk własnych i z tego, co sami wyhodujemy. Ciężka praca fizyczna oznacza też mnóstwo satysfakcji z dobrze wykonanego zadania. Wieczorem udajemy się więc na zasłużony wypoczynek, najlepiej w hamaku zawieszonym na starej jabłoni, nad sobą mając niebo pełne gwiazd, słuchając muzyki w wykonaniu świerszczy wespół z chórem żab z pobliskiego stawu. Brzmi pięknie? Owszem dla większości będzie to bajka, choć znam i takich, co przekuli ją w rzeczywistość. Jednakże, kto zabroni nam marzyć?
Opisy przyrody wywołują szybsze bicie serca, wspólna praca, by stworzyć swoje miejsce na ziemi, budzi podziw, tęsknotę i nostalgię za prostszym życiem... Nie obejdzie się bez wielu, niekoniecznie miłych perypetii, przy których brak bieżącej wody i prądu to "pikuś", ale jest też coś kojącego w obserwowaniu postępu prac, w podziwianiu ich efektu. Jak to w życiu, zdarzają się i wesołe momenty, chociażby historia genezy imienia dla starego kocura, wpadka ze zdunem, czy życiowe rozmowy małego Adasia z dziadkiem Ignacym.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i już wiem, że na tym nie poprzestanę. Sądząc po lekturze tylko tej powieści, jej książki winny być przepisywane na receptę, jako lek na jesienną chandrę.