Zdaniem ignoranta
Wielu słyszało o słynnym filmie i serialu Ingmara Bergmana, ale ilu z was wiedziało, że Sceny z życia małżeńskiego ukazały się także w formie książkowej? Z tej recenzji nie dowiecie się, która wersja jest lepsza, bo tej filmowej i serialowej nigdy nie widziałem. A teraz szybko przeskoczcie do następnego akapitu, zanim uznacie mnie za ignoranta!
Tytuł książki mówi właściwie wszystko: w dziele Bergmana obserwujemy sceny z sześciu różnych okresów życia Marianne i Johana, szwedzkiego małżeństwa z klasy średniej. Jak łatwo się domyśleć, początkowa idylla dość szybko przeradza się w piekło, a tłumione emocje wreszcie znajdują ujście. A jednak para nie potrafi się od siebie uwolnić, a ich osobisty dramat ciągnie się przez wiele lat.
Tacy właśnie jesteśmy
Książkowe wydanie Scen z życia małżeńskiego nie jest klasyczną powieścią i przypomina raczej scenariusz filmowy. Szczątkowe opisy pojawiają się wyłącznie, gdy jest to absolutnie niezbędne, a niemal całość opiera się na dialogu między Marianne i Johanem; co prawda czasem do głosu dojdzie ktoś trzeci, ale to jednak wspomniane małżeństwo jest prawie przez cały czas na pierwszym planie.
Z jakiegoś powodu od książkowych postaci często oczekujemy wyłącznie logicznego zachowania – czyli takiego, które jest obce zdecydowanej większości ludzi. W Scenach... Bergman celowo zrywa z tym mitem. Tak autor opisuje w przedmowie swoich bohaterów: „bywają wewnętrznie sprzeczni, czasem zachowują się jak wystraszone dzieci, czasem zupełnie jak dorośli. Wygadują sporo bzdur, czasami jednak powiedzą coś do rzeczy. Są strachliwi, radośni, samolubni, głupi, mili, mądrzy, skorzy do poświęceń, oddani, wściekli, łagodni, sentymentalni, nie do zniesienia i godni miłości. Wszystko w jednym.” Ciężko dodać coś więcej.
Pytając o rolę małżeństwa, Bergman zastanawia się też, do czego prowadzi życie podporządkowane zasadom, które za nic mają osobiste szczęście. Czy zachowywanie pozorów i sumienne odgrywanie narzuconej przez społeczeństwo roli naprawdę daje upragnione bezpieczeństwo? Może ceną jest poświęcenie własnego potencjału? A jeśli ludzie sami nie wiedzą, czego chcą i po prostu nie potrafią być szczęśliwi? To ostatnie wydaje się niestety najbliższe prawdy.
Realistyczna do bólu
Sceny z życia małżeńskiego to jedna z najbardziej realistycznych książek, jakie czytałem. Stąd też historia Marianne i Johana na pewno nie jest dla tych, którzy w powieściach szukają ucieczki od rzeczywistości. To brutalna wiwisekcja mieszczańskiego życia, która po prawie 50 latach od premiery nic nie straciła na aktualności.
Jak dla mnie: rewelacja!