W jednym z wywiadów z dziewczynami z Barłogu Literackiego, Monika Sznajderman powiedziała, że trend na Bałkany w literaturze już minął i zastąpiły go skandynawskie klimaty. Wiadomo, są trendy również wśród czytelników, a Wydawnictwo Czarne chyba najlepiej potrafi tym oczekiwaniom sprostać, a nawet je wyznaczyć. Jednak odnoszę wrażenie, że wraz z przesyceniem tematem bałkańskim, nad tamtym regionem gromadzi się coraz więcej czarnych chmur. Nastroje społeczne łatwo przecież zasłonić urlopem w słonecznej Chorwacji czy podrygiwaniem do utworów Bregovica.
Moje podejrzenia i obawy potwierdza tylko książka Sarajewo. Rany są nadal zbyt głębokie. Hervé Ghesquière, francuski korespondent wojenny, który relacjonował wojnę w Jugosławii w latach 1992–1995, po dwudziestu latach postanowił powrócić do Bośni, żeby zmierzyć się z dawnymi konfliktami, ranami, próbującymi zabliźnić się w pamięci mieszkańców i tymi widocznymi, pozostawionymi przez kule na budynkach i w rozwijającym się nacjonalizmie, wysłuchać opowieści i zrozumieć w jakim kierunku zmierza ten kraj. O powrocie w te rejony zadecydował przebywając w Afganistanie, będąc przetrzymywanym w niewoli u talibów, gdy usłyszał w radio o aresztowaniu serbskiego generała Ratka Mladicia, który był odpowiedzialny za masakrę w Srebrenicy, największą rzeź w Europie od czasu zakończenia II wojny światowej.
Reportaż Ghesquière wydaje się być oschły, tak jak wsłuchiwanie się w głos mieszkających obok siebie Serbów, Bośniaków i Chorwatów. Przytaczane fakty są wielkim bulgoczącym kotłem konfliktu – każdy naród obchodzi się z nimi w inny sposób i podaje inną wersję wydarzeń, próbując się usprawiedliwić i zrzucić winę na drugiego, a niewygodne informacje zamieść pod dywan. Żyją niby ze sobą, ale obok siebie, wyznaczają konkretne granice, które jeszcze bardziej pogłębiają konflikt. Czy to normalne, że jedną z dwóch części składowych Bośni i Hercegowiny jest Republika Serbska? Że most dzieli miasto Mostar na dwie niechętne sobie połówki – Mostar Wschodni boszniacko-muzułmański i Mostar Zachodni chorwacko-katolicki? Miasto będące mieszanką kultur tylko coraz bardziej zapada się w swojej schizofrenicznej atmosferze. Konflikt trzech narodów próbują wykorzystać między innymi Arabia Saudyjska czy Turcja, okazując wsparcie Boszniakom i finansując odbudowę wiosek, szkół, budując okazałe meczety. Mimo wydania przez Bośnię ustawy zabraniającej udziału w konfliktach zbrojnych poza granicami kraju, tylko w 2015 roku wyjechało z niego około 200 osób, aby zasilić szeregi Państwa Islamskiego w Syrii i Iraku. To w Bośni znajdują się też wioski, które szkolą przyszłych bojowników i męczenników.
Sarajewo. Rany są nadal zbyt głębokie to opis próbującej się wylizać z ran Bośni, która, jak mówi jeden z bohaterów, jest jak człowiek chory na raka. Nad głośnymi sarajewskimi uliczkami wisi widmo wojny, ale wojny totalnej, którą może rozpętać porwane nacjonalizmem nowe pokolenie. A Unia Europejska czeka, nie wykazuje żadnego stanowiska, nie zmusza do niczego, tylko czeka i patrzy. Tak samo jak wcześniej ONZ patrzyło na ludobójstwo w Srebrenicy, tłumacząc się później, że nikt nie wiedział do czego może się posunąć Ratko Mladic.
Bośnia i Hercegowina ma jeszcze wybór. Pytanie tylko czy wykorzysta go w należyty sposób.