Tak naprawdę wszystko kręci się wokół mykwy, którą w Mieście Cadyków postanowił wybudować ku pamięci swej zmarłej żony pewien bogaty amerykański Żyd. Niby nic trudnego, jednak miasto pełne jest już mykw, więc gdzie postawić kolejną? Decyzja pada na Syberię – osiedle zamieszkane przez rosyjskich imigrantów, a nazwane ironicznie Syberią, ze względu na niespotykaną zimę, podczas której metrowe zaspy śniegu przykryły całe osiedle. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że śnieg spadł tylko tam, nie docierając do reszty miasta.
Ale pojawia się kolejne pytanie – po co niezbyt religijnym Rosjanom mykwa, tradycyjna łaźnia w której kilka dni po miesiączce Żydówki oczyszczają swoje ciało, aby móc współżyć ze swoimi mężami, a mężczyźni z kolei poprzez obmycie ciała przygotowują się do modlitwy? Zamiast niej woleliby klub szachowy, w którym mogliby grywać towarzyskie partyjki. Poza tym z religią są na bakier – podczas święta Jom Kipur słuchają muzyki i grillują, a na święto Chanuki przyozdabiają światełkami choinkę.
Oczywiście budowa mykwy jest tylko tłem dla ludzkich historii i sarkastycznym obrazem izraelskiej rzeczywistości. Eshkol Nevo bawi się żydowską tradycją, obrządkami i ideami, opisując przy tym samotność bohaterów i stawiając pytania o porządek świata i naprawianie własnego życia. Na naprawienie popełnionych w przeszłości błędów ma szansę główny bohater „Samotnych miłości” Mosze Ben Cuk – jednak czy wykorzysta sprzyjające warunki na odwrócenie rzeczywistości i rozpoczęcie życia od momentu w którym potoczyło się nie tak jak powinno? Czy pozostanie „zagubionym samotnikiem”, jak ptaki „lost solos”, które zboczyły nieoczekiwanie ze swojej stałej trasy wędrówki i wylądowały z dala od stada, na innym kontynencie? „Samotne miłości” to lektura smutna, a przy tym zabawna i potwierdzająca umiejętność Nevo do opowiadania przewrotnych, obnażających jego kraj historii.