W Rumunii jeszcze nie byłam, chyba że liczyć przejazd w drodze do Grecji, ale po tej książce chcę ją odwiedzić!
Rumunia. Alabastru, ciorba i wino Agnieszki Krawczyk zainteresowała mnie krajem, który leżał raczej na obrzeżach moich podróżniczych celów. Ciorba czyli zupa, brzmiąca jakże podobnie do tureckiej çorby narobiła mi apetytu na dania z krainy kojarzonej raczej tylko z Drakulą i Ceauşescu, którego wymowy nazwiska nauczyłam się dopiero po tej lekturze. Oprócz jedzenia, które jest podawane z jedną z miliona rodzajów śmietany, urzekła mnie "ia" czyli tradycyjna koszula z wyszywanymi wzorami, która strzeże swoją właścicielkę. Zafascynowała mnie przywołana przez autorkę rumuńska "bylejakość" podsumowana zdaniem, które możemy przetłumaczyć jako "Zostaw, tak też jest dobrze". Jest ona odpowiedzialna podobno za brak rozwinięcia kraju według europejskich standardów, ale dla mnie była powiewem wolności. Stojąc na drugim biegunie perfekcjonizmu pozwala zostawić wystarczająco dobre rozwiązania. Cudowna perspektywa bycia good enough, która pozwala mi funkcjonować w social mediach jest cechą narodową Rumunów! Ten temat zgłębię, jak i wiele innych, które zostały przede mną odkryte przy czytaniu tej opowieści o Rumunii z wczoraj i dziś.