Piotr C. powraca w wielkim stylu. Po wyraźnym spadku formy w Soliście wraca na właściwe tory narracji.
Roman to silny mężczyzna w korporacyjnym świecie stolicy. Za sprawą śmierci najbliższego wuja, wyrzucony zostaje na kilka tygodni poza swoją strefę komfortu. Odziedziczony dom, odbiegający mocno od warszawskich luksusów i ludzie żyjący na innej stopie zamożności (tudzież ubóstwa), spowodują istny szok kulturowy u naszego bohatera. I choćby nie wiadomo, jak ironicznym językiem opisywać rodzącą się miłość, nic nie zmieni wspaniałości jej istnienia. Niezależnie od prób pozostania twardym draniem, widok, zapach i obecność pokochanej właśnie kobiety, skruszą wniesiony romanowy mur.
Duże brawa dla autora za napisanie krótkiej, lecz treściwej, wzruszającej historii o tym, co w życiu jest naprawdę ważne.