Żar od dzieciństwa przejawiał talent do złodziejskiego fachu. Ryska, jego najlepsza przyjaciółka, próbowała oduczyć krnąbrnego młodzieńca tych niecnych praktyk, jednak co ona mogła poradzić? Sama zresztą miała własne problemy. Dziewczyna posiadła dar Widzących, co objawiało się przeczuwaniem przyszłości, a nawet możliwością wpływania na przyszłe losy innych ludzi. Pracując na gospodarstwie u swojego krewniaka, Ryska prędko stała się ważnym, niezastąpionym wręcz narzędziem pomnażania wiejskiego majątku: a bo i wyczuwała, którą krowę należy kupić, co warto w tym roku zasiać na polu i czy partner w interesach kłamie, czy też nie. Choć stworzona do życia na wsi, Ryska w końcu zostanie zmuszona do opuszczenia bezpiecznych i znanych stron. Szybko jej towarzyszem stanie się pewien bezczelny i wygadany szczur, a wtedy życie Widzącej odmieni się na dobre.
"Rok szczura" to fantasy kameralne, co z jednej strony ma swoje zalety, jak i wady (o tych drugich na końcu recenzji). Zamiast wielkiej misji ratowania świata i bohaterskich bohaterów bohatersko tłukących niegodziwych niegodziwców, czytelnikowi przyjdzie śledzić losy Ryski i Żara, których największym zmartwieniem jest wpierw unikanie razów od ich pana, właściciela gospodarstwa wiejskiego, a w drugiej części próba odczarowania zaklętego w ciele szczura zagranicznego szlachcica. Niby nic wielkiego, ale jest przy tym w powieści Olgi Gromyko coś, co zdecydowanie wyróżnia ją na tle innych tego typu tytułów. Każde kilkadziesiąt kolejnych stron lektury to zastrzyk niespodziewanej, potężnej energii optymizmu. Naprawdę. Nie, nie potrafię tego do końca wytłumaczyć. Wiem tylko, że nie sposób później nie spojrzeć na świat nieco łagodniejszym wzrokiem. Tu już nie chodzi nawet o walory czysto rozrywkowe, lecz już sama nieporadność dwójki przyjaciół, ich podejście do otaczającej rzeczywistości w jakiś sposób podnosi na duchu. Warto przy tym dodać, że zaproponowany przez panią Gromyko humor bardzo dobrze współgra z pozostałymi elementami książki: jest lekki i nie nachalny.
Na uznanie zasługuje również sposób, w jaki została poprowadzona główna bohaterka "Roku szczura". Otóż Ryska prawie całe swoje życie spędziła w wiejskim majątku, wykonując prace domowe i doglądając gospodarskich zwierząt. Nie pobierała w tajemnicy nauk u ukrywającego się na wsi wielkiego mędrca, jej wykształcenie jest tak skąpe, jak to tylko możliwe. Gdy więc dziewczyna wreszcie opuści rodzimą ziemię i wyruszy w nieznane, nie nastąpi cudowna przemiana skromnego wioskowego podlotka w niezwykle inteligentną i przebiegłą wojowniczkę. O nie, Ryska nadal pozostanie naiwną, przestraszoną dziewuchą, dla której wizyta w mieście stanowi coś na kształt podróży do zaczarowanego świata pełnego cudów i dziwów. Dlaczego uważam, że takie przedstawienie tej konkretnej postaci odbywa się z korzyścią dla powieści? Cóż, gdyby zależało mi na pozorach, odparłbym, iż to właśnie niewinna postawa Ryski jest przyczyną większości awantur, z jakimi muszą sobie radzić protagoniści "Roku szczura". Poza tym tej dziewczyny nie sposób nie polubić. Niestety, argumenty te są fałszywe, gdyż tak naprawdę uwielbiam patrzeć jak kobiety są tłamszone przez silnych mężczyzn, a przedstawiona przez autorkę historia ma nam uzmysłowić słabość i nieporadność żeńskich niewolnic, którym zachciało się przepiłować łańcuch i uciec z kuchni.
Problem z "Rokiem szczura" jest taki, że jak na pozycję mającą być w założeniu powieścią awanturniczą, to w sumie zaskakująco niewiele tu prawdziwej przygody. Niby książka liczy sobie te 500 stron, a jednak gdyby rozebrać całość na czynniki pierwsze, czytelnik ze zdziwieniem mógłby odkryć, że akcji, pojedynków, pościgów i ubijania potworów jest tu jak na lekarstwo. Sam świat przedstawiony w dziele pani Gromyko niezbyt imponuje jeśli chodzi o pomysł i rozbudowanie, a przecież gatunek fantasy swoją potęgę zawdzięcza m. in. właśnie bogactwu fikcyjnych krain.
Wybór jest więc prosty: jeśli szukacie książki, która choć na kilkanaście godzin pozwoli wam zapomnieć, jak bardzo do bani wydaje się prawdziwe życie, to "Rok szczura" oferuje właśnie taką niezobowiązująca wycieczkę. Fani mięsistego fantasy mogą zaś powieść Olgi Gromyko odpuścić. Jak zwykle, to tylko i wyłącznie wasz wybór.
Michał Smyk