Sam mówi o sobie „Wielki Grafoman”, a na koncie ma już wiele pozycji wydanych w Polsce. Tym razem dla swoich czytelników przygotował coś dalece odbiegającego od dobrze znanych schematów powieści i opowiadań fantastycznych. Raport z Północy, to tytuł uchylający rąbka tajemnicy o samym autorze, podróżach do Skandynawii oraz osobistych przemyśleniach na liczne, drażniące go tematy.
To na swój sposób dzieło unikatowe, niezwykle ciężko jest bowiem określić gatunek, do jakiego można je przypisać. Raport z Północy to nie tylko opis wypraw autora do krajów skandynawskich, ale także spora garść faktów i ciekawostek związanych z odwiedzanymi miejscami. Znalazło się również miejsce na kilka wątków o charakterze biograficznym oraz, gdzieniegdzie podpięte pod inny temat, osobiste przemyślenia i refleksje autora, do których się jeszcze odniosę.
Przechodząc natomiast do samej treści, to książka została podzielona na rozdziały odpowiadające kolejnym wyprawom Pilipiuka na północ. Jednak na samym wstępie na czytelników czeka wątek biograficzny, przedstawiający zalążki fascynacji Skandynawią oraz pokrótce opis początków kariery pisarza. Warto jeszcze wspomnieć o kolejnym ważnym atucie Raportu z Północy, a mianowicie o warstwie wizualnej. Początki rozdziałów i podrozdziałów zdobią tematyczne ilustracje, ale to nic w porównaniu ze zdjęciami, zarówno w wersji czarno-białej, jak i kolorowej, z czego większość z nich pochodzi z prywatnej kolekcji autora.
Odnosząc się z kolei do warstwy podróżniczej, to w pierwszej kolejności należy nadmienić i przez cały czas pamiętać, że nie mamy do czynienia z tradycyjną pozycją podróżniczą. Pilipiuk opisuje miejsca, które tylko i wyłącznie on sam uważa za ciekawe. Wszystkiemu towarzyszy dosyć luźny styl i – co zaskakujące – ogromna ilość ciekawostek i faktów, w jakiś sposób powiązane z odwiedzanym miejscem. Zdecydowanie da się odczuć ukłon w stronę archeologicznego wykształcenia autora, bowiem opisy historyczne prowadzone są z zaskakującą dokładnością, a co najważniejsze, zostały przedstawione w naprawdę interesujący sposób. Same relacje z wypraw spełniają więc całkowicie swoją funkcję – opisują, pobudzają wyobraźnię i zachęcają do przeżycia tego na własnej skórze.
Nawiązując do wspomnianych wcześniej osobistych przemyśleń autora, to należy przede wszystkim zaznaczyć, że w przypadku książek podróżniczych, refleksje i opinie są naturalną koleją rzeczy i nie ma się co tu dziwić. Jednak w przypadku Raportu z Północy opinie te wychodzą daleko poza przestrzeń wyprawy i odnoszą się do tematów politycznych, czy nawet religijnych. Dało by się to jeszcze przetrawić, gdyby nie ewidentne, jednotorowo ukierunkowane poglądy Pilipiuka w stronę konkretnego bloku politycznego (i partii). Oczywiście z jednej strony nikt nie zabroni pisać mu takich rzeczy we własnej książce, z drugiej jednak pozostawiają one niesmak i pewne zażenowanie. W tym przypadku wydawca powinien zareagować i złagodzić przesączone politycznym przesłaniem zdania, w tym również jadowite uwagi względem konkretnych osób. Szkoda, że tego nie zrobił, bo w moim przypadku akurat ten aspekt mocno rzutował na odbiór całości.
Chcąc podsumować Raport z Północy, chyba nie sposób nie zgodzić się z tym, że jest to pozycja zgoła odmienna od tego, co Pilupiuk zwykł przygotowywać swoim czytelnikom. I o ile podróżowanie z autorem przez Skandynawię może nie wpisać się w gusta grupki wiernych fanów starej twórczości Pilipiuka, tak z pewność Raport z Północy otwiera masę nowych możliwości, a już w szczególności spodoba się osobom zakochanym w krajach nordyckich oraz tym, którzy chcą poznać nieco więcej szczegółowych z życia samego Pilipiuka.