Nie mam wątpliwości, że wszyscy w dzieciństwie słuchaliśmy choćby raz tego samego radia - Ptasiego Radia. Minęło parę dekad, a doczekaliśmy się czasów, kiedy codziennie miliony ''ćwierknięć'' dają nam wiedzę już nie o lesie, ale o całym świecie. Paweł Mildner w książeczce Ptakty łączy stare z nowym prezentując przykładowy serwis informacyjny, pełen zadziwiających niusów o długości tweeta wyćwierkanych przez skrzydlatych korespondentów nadających z całej Polski.
Śpiewające wieści serwowane są nam alfabetycznie od Andruszkowic, gdzie niejaka Sabina planuje oceaniczny rejs, wizytę na orbicie okołoziemskiej i obowiązkowe lody, po Zamość, w którym grasuje pożerający cukierki dziesięcionogi krab. Nie przeoczcie wizyty w Fanisławiczkach:
Zafrasowana zdrowiem drzew owocowych życzliwa żyrafa Fortunata pożyczyła koszulkę Olka, by ubrać jabłonkę.
Ciekawie brzmi też relacja z Jeleniej Góry o jazzowym trio Wolność - twórcach znakomitej płyty Aż drżą firanki.
Jak widać autorowi nie brakuje polotu. Prowadzona przez niego ''propaganda absurdu'' potrafi zaciekawić niejednego wiercącego się na kanapie dzieciaka. Co ciekawe treści ptaktów są tworem wtórnym, gdyż artysta (nie bójmy się użyć tego słowa) początkowo miał wizję samych ilustracji. A im właśnie można by poświęcić parę osobnych akapitów, jeśli nie całych stron. Mildner to jeden z najciekawszych polskich ilustratorów młodego pokolenia, czerpiący garściami z klasycznych, niecyfrowych pozycji XX wieku. Jego rysunki ukazywały się już między innymi w prestiżowym, brytyjskim magazynie "Nobrow", będącym częścią niezależnej platformy wydawniczej dla wyróżniających się przedstawicieli sztuk graficznych, ilustratorstwa i komiksu. Książka Ptakty to efekt eksperymentu - ilustracje powstały bowiem za pomocą starej techniki drukarskiej, a artysta tworzył je używając jedynie trzech odcieni - błękitnego, różowo-czerwonego i żółtego, które nakładając się na siebie tworzyły kolejne. Jeśli nie macie pojęcia o czym piszę nic nie szkodzi - na tylnej okładce znajduje się wizualizacja barw użytych w publikacji.
Książka ma też niewątpliwy walor edukacyjny. Każda strona posiada swą cichą bohaterkę - literę, na którą rozpoczyna się miejscowość ptasiej korespondencji. I choć pozycji uczących alfabetu na rynku wydawniczym jest wprost na pęczki, ta Mildnera wyróżnia się skalą trudności. Moja sześcioletnia słuchaczka, dość biegła w rozpoznawaniu drukowanych, dużych liter, nad ich mniejszymi odpowiednikami stoi niczym, nie obrażając mej latorośli, potencjalny wyborca największej partii opozycyjnej nad kartą głosowania. I takoż wszystko się jej miesza. Właśnie w tym momencie do akcji wkracza dzielna ekipa ratunkowa (z) Łodzi - Ładne Halo. Ułatwiając życie aspirujących do miana czytelników maluchów, podkreśla wszystkie zarówno ''duże'' jak i odpowiadające im ''małe'' literki. Niby nic, a działa. Teraz znalezienie w tekście i przyswojenie sobie małego odpowiednika głównej litery stronicy to bułka z masłem. Całość zaś dodatkowo wieńczy mapa Polski, na której zaznaczono miejsowości nawiedzone przez ptasich korespondentów.
Jak widać Ptakty łączą wysmakowaną rozrywkę tętniącą absurdem i groteską z edukacją maluczkich. Kolejna wysokich lotów pozycja wydawnictwa Ładne Halo. Natchnięty absurdem ich debiut i natychmiastowe sukcesy wyobrażam sobie w duchu Monty Pythona, niczym wyprawę okrętu-kamienicy, który odłącza się od postindustrialnych zabudowań dawnej, miejskiej przędzalni, a następnie omijając wraki upadłych oficyn, bez kompleksów wobec wielkich konkurentów bombarduje rynek wydawniczy szufladami pełnymi świetnych pomysłów. Oby, jak w filmie nigdy nie dopłynęli do krawędzi świata.
Maciej Kuhnert