W zupełnie nieoczekiwany sposób losy siedmiu osób zwiążą się ze sobą. Ciąg zdarzeń, dla których nikt nie potrafi znaleźć logicznego wytłumaczenia, doprowadza praktycznie do samych tragedii... Niepełnosprawna Rose dostrzega widmową postać pod swoim oknem, a oddaloną od niej o kilkaset kilometrów Samanthę, widmowa dziewczynka uzdrawia swoim dotykiem. Wnuczka Rose, Amy, także dostrzegając widmowe postaci, przewodzi następującymi po sobie zdarzeniami. Ciąg niewytłumaczalnych okoliczności, prowadzi naszych bohaterów do finału, który nie może mieć tylko dobrego zakończenia.
Akcja Próby sił poprowadzona jest wartko, co sprzyja obranemu przez autora rodzajowi narracji. Ta miejscami jest dość wymieszana, pytanie czy był to zabieg przemyślany, czy wynik niedociągnięć. Ciekawe postaci drugoplanowe dodają kolorytu głównej akcji. Przy dialogach dwójki bohaterów, autor mocno wzorował się na dobrze znanej miłośnikom polskich kryminałów parze. Całość czyta się szybko, w kilku miejscach autor dał pokaz siły drzemiących w nim możliwości.
Próba sił, jako debiut, obiecująco zapowiada przyszłość T.S. Tomsona (czyżby fascynacja autora T.S. Eliotem?) Deklarowane uwielbienie Stephenem Kingiem oraz Deanem Koontzem są mocno wyczuwalne w treści; osobiście rozpoznałam w kilku miejscach również Joe Hilla (co, jak wiadomo, sprowadza wszystko i tak do osoby Kinga). Ciekawe, czy obcobrzmiące nazwisko autora, oraz umiejscowienie akcji w Ameryce, spowoduje wzrost zainteresowania książką. W każdym razie, zasługuje na to.