Przeczytałam tę książkę kilka tygodni temu, a już niewiele z niej pamiętam. Prawdziwi Amerykanie to opowieść, która miała duży potencjał, by stać się ciekawą historią o tym, czym jest rodzina, sukces i czy pieniądze faktycznie są niezbędne by cokolwiek w Stanach osiągnąć. Tymczasem okazało się, że książka Khong to dość banalna saga rodzinna, miejscami mocno przekombinowana, a przez to niewiarygodna.
Całość dzieli się na trzy części i choć opowiada o losach tej samej rodziny, historię poznajemy z różnych perspektyw, na różnych płaszczyznach
Pierwszą narratorką jest Lily, którą poznajemy chwilę przed tym, jak kończy studia, niemal w przededniu 2000 roku. Póki co pracuje jako stażystka w dziale graficznym, mieszka w obskurnym i małym mieszkaniu i nie ma w ogóle pomysłu na siebie. Z uwagi na swoje chińskie korzenie, czuje się tym bardziej wyobcowana, gdy trafia na imprezę pracowniczą pewnego wieczoru. Tam jednak poznaje Matthew, krewnego jej szefa, z którym wkrótce zaczyna się spotykać.
Druga część tej opowieści przedstawiona przez nastolatka imieniem Nick, rozpoczyna się w 2021 roku. Nick stoi u progu dorosłości, musi zdecydować na jaką uczelnię będzie zdawał i jak będzie kształtowała się jego przyszłość. Jednocześnie ojciec, który do tego momentu był nieobecny w jego życiu, nagle się w nim pojawia, co sprawia, że Nick zaczyna na pewne rzeczy patrzeć inaczej.
Ostatnia część to historia May. I choć spotykamy tę kobietę w 2030 roku, to jej opowieść skupia się na retrospektywie, May wspomina swoje życie i wybory, których dokonała.
Nie będzie spojlerem, jeśli przyznam, że Lily, Nick i May są ze sobą spokrewnieni. May to matka Lily, z kolei Lily jest matką Nicka. Przedstawienie historii jednej rodziny z trzech różnych perspektyw było ciekawym zabiegiem, tyle, że całość wyszła na solidną obyczajówkę i nic poza tym. Prawdziwi Amerykanie dotykają wielu ważnych tematów, nie pobłębiając i nie analizując żadnego, co pozostawia uczucie niedosytu i rozczarowania u czytelnika. A szkoda, bo Rachel Khong zarysowuje i nakreśla w swojej powieści wiele ciekawych motywów – bycie rodzicem, w szczególności matką i to, jak dzieci zawsze chcą sprostać oczekiwaniom, choć nierzadko są one trudne do osiągnięcia; bycie imigrantem, nawet jeśli zasymilowanym, to jednak nadal obcym; czy w starym porzekadle, że pieniądze otwierają wszystkie drzwi, jest jednak ziarno prawdy? To się mogło udać, jednak z jakiegoś powodu autorka książki ślizga się po każdym z tych tematów, żadnemu nie poświęcia uwagi i na żadnym się nie skupia.
W tej książce pojawiają się też wątki, które tak naprawdę w ogóle nie maja racji bytu, nic nie wnoszą do fabuły, wspomniane są tak rzadko, że mogłoby ich nie być i, w ostatecznym rachunku, są dość absurdalne. Bo czy ewentualne zdolności nadprzyrodzone, które wspomnianie są bodaj trzykrotnie na przestrzeni ponad czterystu stron, nie wnoszą i nie zmieniają nic w fabule, są naprawdę potrzebne? Czy Prawdziwi Amerykanie to saga rodzinna i komentarz do tego, czym jest american dream, czy Khong miała jednak nieco inne aspiracje? Jeśli tak, to czym ma być ta książka? Podczas lektury miałam nieodparte wrażenie, że autorka chciała spróbować swoich sił na wielu różnych polach, dlatego całość wyszła dość chaotyczna. Niestety Prawdziwi Amerykanie to dość ciekawa obyczajówka, która miała potencjał na i obiecywała dużo więcej. Przyjemna lektura, ale, jak wspomniałam wyżej, niestety raczej nie zostanie z czytelnikiem na dłużej