Janice słucha opowieści klientów. Układa je w katalogi i nadaje im sensy. Sprzątając w bogatych domach czuje się dużo lepiej niż we własnym, a jej mądre ciało zatrzymuje ją zawsze, gdy zbliża się do swojego. Jednak po trudnej chwili kobieta zmusza się do naciśnięcia klamki i wchodzi w przestrzeń dzieloną z mężem. Nie, nie katem. Nikt jej nie bije, nie wyzywa. Mąż po prostu traci kolejne prace, w każdej wykazując szefom jak bardzo wadliwie prowadzą swoje interesy, "Żyje złudzeniami, rani ludzi, przepuszcza pieniądze (...) Ale to wcale nie jest aż takie złe". To zdanie zatrzymuje zawsze Janice przed podjęciem kroków ku innemu życiu. Nie pije, nie bije, nie zdadza – więc jak ma mieć prawo do żądania więcej dla siebie? A to poczucie ciągłego rozczarowania wspólnym życiem? Janice wzdycha i każdego kolejnego dnia pakuje swoje przybory do czyszczenia i udaje się do klientów. Jeździ tam jednak autobusem, który często prowadzony jest przez pewnego kierowcę, który wygląda jej na nauczyciela geografii. Te spotkania nie przejdą bez echa. Tak jak i w jej sercu brzmi każdy szczek wydany przez najlepszego Decjusza, psa najgorszych klientów Janice. Kiedy sprzątaczka zostaje poproszona przez nich o pomoc matce gospodarza, zmienia się wszystko...
Powierniczka opowieści, w kontakcie z ekscentryczną staruszką, zaczyna snuć swoją opowieść, której zdawała się nie posiadać. Odzyskując ją i tworząc jej różne wersje zaczyna myśleć, iż "może w życiu wcale nie chodzi o to, by mieć swoją opowieść, tylko o znalezienie tej jednej idealnej chwili". A potem odnajduje je jedną po drugiej.
Piękna i wzruszająca historia odnajdowania swoich sensów, pomimo bólu.
"Czy nie wymyśliła zasad i kategorii właśnie po to, by móc się bronić przed bólem? Ale szaleństwem byłoby myśleć, że można go uniknąć. Nie może schować tej historii gdzieś w zakamarkach swojej biblioteki i mieć tylko opowieści ze szczęśliwym zakończeniem".
Czy ta książka go ma? Czy on jest potrzebny? Nie pożałujesz, dowiadując się tego z kart tej przepięknej ciepłej książki.