Igor Grabski zwany Postrachem, oskarżony jest o uprowadzenie i "zamordowanie" sześciu nastoletnich dziewcząt, choć ich ciał nigdy nie odnaleziono. Podejrzany twierdzi, że jest niewinny i uparcie milczy. Rodzice ofiar zlecają wydostanie go z aresztu i oddanie w ich ręce. To zadanie Macieja i Borysa, którzy wkraczają tam, gdzie zawiódł system sprawiedliwości. Oczywiście nie robią tego wyłącznie z altruistycznych pobudek, lecz za gruby hajs. Gdy jednak mocniej zaczynają kopać w tej sprawie, pojawia się coraz więcej wątpliwości, czy Grabski to aby na pewno Postrach?
Tym, za co naprawdę pokochałam Śmielaka, są jego nie zawsze krystaliczni bohaterowie oraz ich fenomenalne dialogi: zabawne, z ikrą i w punkt. Ich ilość oraz dość dynamiczna akcja sprawiają, że lektura mija w mgnieniu oka. Dostajemy kawał rzetelnej roboty dochodzeniowej, a grupę śledczych reprezentuje charakterna policjantka Iga Ziemna, zwana Glebą. Nie od dziś wiadomo, że kobietom w tym zawodzie bywa dwa razy trudniej i na przykładzie Igi, kolejny raz przekonamy się, jak niewiele się w tej kwestii zmieniło. Podobały mi się zajawki na naszego zwyrodnialca i pokrętne ścieżki jego umysłu. Żałuję, że było ich tak mało. Intrygowało mnie, kto za tym wszystkim stoi, czy to Grabski robi nas w balona, czy ktoś, kogo zupełnie nie podejrzewam.
Choć sama zagadka kryminalna była fascynująca, to i bez niej bawiłabym się doskonale, bowiem samo obcowanie z piórem Michała Śmielaka i jego fantastycznym poczuciem humoru, za każdym razem okazuje się niezapomnianą przygodą.