Portret Doriana Graya to jeden z najbardziej popularnych i cenionych klasyków literackich. W Polsce doczekał się paru wydań w różnych tłumaczeniach. Tym razem pojawił się nowy przekład, będący pierwszym nieocenzurowanym wydaniem opowieści, która od ponad wieku podbija serca wielu czytelników.
Dorian Gray to młody mężczyzna, którego uroda i młodość zachwyca każdego. Jednym z miłośników jego piękna był Basil Hallward, utalentowany malarz. Podejmuje się on namalowania portretu Doriana, a gdy ten ogląda ukończone dzieło wymawia pochopne życzenie, że oddałby wszystko, aby zachować młodość i urodę, nawet za cenę duszy. Nie spodziewa się, że jego prośba się spełni i od tamtej pory to portret zacznie się starzeć oraz oszpecać w miarę postępującego zepsucia moralnego młodego mężczyzny.
Nie jestem miłośniczką literatury klasycznej i zwykle, gdy sięgam po bardzo wychwalany tytuł noszący miano książki, którą każdy musi przeczytać, kończy się to niemałym rozczarowaniem. Po Portret Doriana Graya chciałam sięgnąć już dawno temu, ale moje dwie próby skończyły się niepowodzeniem. Do trzech razy sztuka! Tym razem udało mi się nie tylko skończyć tę historię, ale ku własnemu zaskoczeniu naprawdę mi się ona spodobała.
Największym plusem książki jest jej styl, ponieważ podczas czytania nie da się odczuć tego, że Oscar Wilde napisał ją pod koniec XIX wieku. Język jest bardzo uniwersalny, a opisy wnętrz, przyrody, czy uczuć, mimo że są fantazyjne i detaliczne, to nie przysparzają nam bólu głowy. Zawdzięczamy to dobremu tłumaczeniu historii Doriana, która nie trąci stereotypowym ciężkim i skomplikowanym klasykiem. Przez większość książki się płynie, a kartki przewracają się same. Na brak akcji również nie można narzekać.
Sam Dorian Gray jako bohater to postać ciekawa i obserwowanie procesu, jakim był jego wewnętrzny upadek moralny, jest doskonałym tematem do dyskusji nie tylko dla dorosłych, ale również młodzieży. Właśnie przez wątek demoralizacji głównego bohatera uważam, że Portret Doriana Graya powinien dołączyć do kanonu lektur, ponieważ osobiście widzę w niej potencjał do wielu tematów na maturalnych rozprawkach, które pisałam parę lat temu.
Miło wreszcie skończyć książkę uznaną za klasyk i nie skończyć jej z poczuciem, że nic się z niej nie wyciągnęło oraz kompletnie się jej nie zrozumiało. Portret Doriana Graya zdecydowanie trafi na moją listę polecanych klasyków, zatem jeśli jeszcze się wahacie, to naprawdę warto spróbować.