Mimo że Polacy zakochali się w Gruzji po uszy już wiele lat temu, to literatura tego kraju nadal nie jest zbyt obecna w naszej świadomości. Najbardziej znana polskiemu czytelnikowi jest chyba Nino Haratischwili, pisarka pochodzenia gruzińskiego, mieszkająca jednak i tworząca w języku niemieckim.
Tym bardziej cieszy wydanie książki Dato Turaszwili, autora, którego w Gruzji wstyd nie znać. Jego Pokolenie dżinsów to książka kultowa i niezwykle ważna dla Gruzinów.
Najpierw Turaszwili napisał sztukę, która ponoć do dzisiaj nie schodzi z desek teatrów, a dopiero siedem lat później wydał jej powieściową adaptację, która stała się bestsellerem.
Jej fabuła oparta jest na prawdziwej historii porwania samolotu w roku 1983 przez sześciu młodych mężczyzn i jednej kobiety, którzy chcieli uciec ze Związku Radzieckiego do lepszego świata. Młodzi, ambitni, mający wszystko przed sobą, a jednak duszący są we własnym kraju i pragnący za wszelką cenę wolności. To nadzieja na lepsze życie na Zachodzie i młodzieńcza naiwność, popchnęły ich do do czynu, który zapisał się na kartach historii, niszcząc im niestety życie. Głupi błąd, który zrobił z nich morderców, który pociągnął za sobą ofiary, wmanewrowując młodzieńczą walkę o idee w brutalną, polityczną rozgrywkę.
Tytułowe dżinsy są tu marzeniem za produktem niedostępnym i zabronionym, marzeniem za ucieczką z ZSRR i wolnością. Dżinsy się ukrywa, nabożnie pielęgnuje, przekazuje najbliższym niczym amulet i niestety w dżinsach się umiera.
Forma powieści Turaszwiliego jest prosta, język nieskomplikowany, wręcz surowy, a jednak przenikliwie oddający smutek całej historii. Wiemy doskonale do czego zmierza opowieść, a mimo wszystko cały czas modlimy się w duchu, żeby nagle się coś stało, żeby bohaterowie zmienili zdanie, nie wsiedli do samolotu, żeby nie doszło do najgorszego. Zamykamy oczy i liczymy, że jednak będzie happy end i samolot doleci do wymarzonej krainy, w której wszyscy noszą dżinsy.