Indianie w Meksyku? A co oni tam robią? Wyemigrowali z rezerwatów z USA? Że jak? To oni są rdzennymi Meksykanami? Nie, nie, nie! Tak absolutnie nie wyglądają rdzenni Meksykanie! Mało to razy widzieliśmy takiego na ekranie telewizora?
Wiele powieści, reportaży i przede wszystkim filmów utrwaliło obraz typowego Meksykanina. Niestety Indianie, jak zwykle lekceważeni przez wszystkich, najwyraźniej nie zasłużyli sobie na znalezienie się w tym gronie. Na szczęście są jeszcze tacy ludzie jak Piotr Michalik, którzy chcą opowiadać o świecie, o którym wielu nie chce pamiętać.
To właśnie tematyka jest zdecydowanie najmocniejszą stroną książki „Podmiejskim do Indian”. Autor nie podążą utartymi przez innych ścieżkami, dzięki czemu faktycznie możemy dowiedzieć się czegoś nowego i ciekawego. Oczywiście sprawy, z którymi najmocniej kojarzy nam się obecnie Meksyk - czyli chociażby problem karteli narkotykowych - też się pojawiają, ale zdecydowanie najwięcej uwagi Michalik poświęca właśnie Indianom: ich legendom i wierzeniom a także temu, jak szał turystyczny w zaskakujący sposób wypacza te wszystkie rzeczy. Naukowiec pisze też o ich życiu codziennym, problemach, wykluczeniu, z jakim spotykają się ze strony reszty społeczeństwa, czy wreszcie walce o godność, jaką niektórzy spośród nich podejmują.
Piotr Michalik nie jest reporterem, lecz antropologiem i ma to dość spore przełożenia na to, w jaki sposób autor opowiada o Meksyku. Reportażysta z krwi i kości często stara się przedstawić szersze tło poprzez ukazanie losów pojedynczego człowieka. Michalik przeciwnie: nie gania za dramatycznymi historiami. To nie jest tak, że nie interesują go ludzie, ale na pewno nie cechuje go typowa dziennikarska chęć wykorzystania opowieści o drugiej osobie do cna. Zamiast tego autor woli często rozważyć jakąś kwestię z bardziej ogólnego punktu widzenia i dać krótki wykład dotyczący np. tego, skąd wziął się fenomen kultu Świętej Śmierci, lub przedstawić genezę pielgrzymek hipisów z całego świata w poszukiwaniu grzybków halucynogennych. Wszystko to opisane jest w sposób bardzo zwięzły, co odbija się na objętości książki, liczącej sobie zaledwie 240 stron (w środku znajduje się też sporo zdjęć).
„Podmiejskim do Indian” to przyzwoity reportaż, który przypadnie do gustu wielu miłośnikom wędrówek – choćby tylko tych książkowych - w egzotyczne strony świata. Zawiedzeni mogą poczuć się ci, którzy od tego typu pozycji oczekiwaliby więcej „mięsa”, ale nie ma co się tu oszukiwać: oni prawdopodobnie od początku nie byli targetem Michalika.
Michał Smyk