Zaczyna się jak kryminał. W wypadku samochodowym ginie ojciec z dziećmi. Czy jest w tym coś podejrzanego? Nie byłoby, gdyby Andżelika, matka i żona, ostatnia z pięcioosobowej rodziny, nie została zamordowana we własnym łóżku. Czy jest w tym coś niezwykłego? Sprawa, jakich setki w Polsce. Zazdrość, długi, może narkotyki. Tylko że kierowca samochodu, ojciec trójki dzieci, zjechał na przeciwległy pas i zderzył się z ciężarówką. Czyżby w takim razie zamordował żonę, a wypadek był samobójstwem?
Historia rodziny staje się newsem w mediach, dosięga ich pośmiertna sława. Na chwilę może usłyszeć o nich każdy, a na dłużej w rozwiązanie sprawy zostanie zaangażowanych kilka osób.
Podłość dość szybko okazuje się nie być kryminałem, a wielowątkową powieścią, której miejsce znajduje się na półce z literaturą piękną. Napisana trochę po reportersku, przedstawia dramat społeczny i ponurą polską rzeczywistość ze wszystkimi jej absurdami. Duszną i gęstą atmosferę powieści pisarka rozładowuje fantastycznym poczuciem humoru, które odnajdujemy w pojedynczych zdaniach.
Olga Mildyn stworzyła bohaterów z krwi i kości, prawdziwych do bólu, znudzonych swoją pracą i rozczarowanych życiem. Policjantka Mira dźwiga plecak pełen kompleksów, a pani prokurator intensywnie poszukuje miłości, umawiając się na randki z mężczyznami z Internetu. Sprawą śmierci rodziny zajmuje się również Bruno – młody doktor socjologii z przerośniętym ego, a także ambitna dziennikarka Kasia, która nie znosi bezruchu, dlatego zawsze wykonuje kilka czynności naraz.
Podłość jest debiutem Olgi Mildyn, napisanym z wielką gracją językową. Autorka ma słuch doskonały, który potrafi wykorzystać w dialogach i budowaniu postaci. Każdy z bohaterów mówi swoim własnym językiem, dzięki czemu stają się oni autentyczni.
To jednak smutna i trudna książka, która boleśnie obnaża współczesną Polskę. To opowieść o podłości ludzi i systemu, manipulacjach, których stajemy się ofiarami, ale też o czułości, którą każdy skrywa gdzieś głęboko.