Gdyby kazano mi streścić Pobór w jednym zdaniu to powiedziałbym, że to soczysty kawał porządnej militarnej science-fiction.
Czy jako mali chłopcy (i dziewczęta też) bawiliście się w wojnę, a do tego marzyliście, żeby wskoczyć w wspomagany pancerz bojowy i znaleźć się w uzbrojonym po zęby desantowcu? Jeżeli odpowiedzieliście – tak, to bez najmniejszego cienia wątpliwości mogę polecić wam tę książkę.
Pobór to pierwszy tom z cyklu Frontlines wydany w Polsce przez Fabrykę Słów. Zapoczątkował on również całkowicie nową serię sygnowaną przez owo wydawnictwo. Książki pod szyldem Fabryczna Galaktyka będą poświęcone tematyce science-fiction. Oddani fani FS wiedzą, że jest to analogiczne rozwiązanie jak przy serii Fabryczna Zona oraz związanej z nią tematyki post-apokaliptycznej.
To, co Marko Kloos prezentuje w swojej debiutanckiej powieści to wszystkim dobrze nam znany, lecz osadzony nieco w przyszłości świat. Właściwie, gdyby historia zaprezentowała nam alternatywną sytuację geopolityczną, a technologię pchnąć tak z dobre parędziesiąt lat to moglibyśmy z czystym sumieniem stwierdzić, że akcja ma miejsce w teraźniejszości. Zarówno na Ziemi jak i w kosmosie rywalizują ze sobą dwa supermocarstwa: Wspólnota Północnoamerykańska oraz Związek Chińsko-Rosyjski. Mamy więc sytuację rodem z zimnej wojny, naszpikowanych technologią żołnierzy, kosmiczną marynarkę, kolonizowanie nowych planet, no i naszego bohatera. Młody chłopak mieszkający wraz z matką w dzielnicy komunalnej, praktycznie dzień w dzień spożywając przydziałową proteinową papkę, a jedyne, o czym marzy, to przestać żyć na garnuszku państwa oraz wyrwać się z tej przeludnionej planety zwanej Ziemią. Postanawia więc zapisać się do wojska i od tego momentu zaczyna się dla niego całkiem nowe życie.
Marko Kloos stworzył zupełnie realny świat, który broni się pod każdym względem. Doskonale odwzorował również struktury wojska, nie koloryzując aż nadto, lecz również nie przedstawiając go tylko i wyłącznie w negatywnym świetle. Pod kątem naukowo-technicznym także się spisał, ponieważ jego science-fiction jest przystępne nawet dla nieobytych z tematyce futurystycznej czytelników. Tam, gdzie była potrzeba coś wyjaśnić - autor właśnie to robił, nie zanudzając przy tym opisami przypominającymi bardziej pracę naukową niż książkę mającą umilić nam wieczór. Dodatkowo muszę całkowicie szczerze przyznać, że ani przez moment nie nudziłem się podczas tej lektury. Akcja płynie naprawdę wartkim strumieniem. Ciągle miałem wrażenie, że dzieje się coś istotnego dla fabuły. Czym byłby natomiast świat bez zamieszkujących go ludzi? W tym aspekcie Marko również się popisał, za co należą mu się brawa. Postacie są świetnie zarysowane i przede wszystkim naturalne w swoim zachowaniu. Po raz kolejny muszę wspomnieć o tym, jak realny stworzył świat, po prostu muszę. Wracając jednak do głównego bohatera to odniosłem wrażenie, że właściwie nie da się go nie polubić: jest młody, odważny, daje z siebie wszystko i chce spełniać marzenia. Nic dziwnego, że chce się śledzić jego dalsze losy i przeżywać je wszystkie razem z nim. Niezwykle ważną rolę odgrywa w tym przypadku pierwszoosobowa narracja, natomiast lekki i oszczędny (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) styl pisania sprawia, że całość czyta się w zastraszającym tempie. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić to fakt, że czasem brakowało mi jakiś dłuższych i barwniejszych opisów tak, aby moja wyobraźnia mogła pracować na najwyższych obrotach.
Podsumowując wszystko co do tej pory napisałem, to mogę z całą pewnością polecić tę książkę wszystkim fanom powieści militarnych, a już w szczególności tym lubującym się w futuryzmie. Lektura pochłonęła mnie całego, do tego w pełni utożsamiłem się z głównym bohaterem oraz zostałem bezlitośnie pozostawiony w żmudnym oczekiwaniu na kolejną część jego przygód.