Mówią, że każdy chowa na dnie szafy jakiś szkielet. Sęk w tym, że Marcin Kącki trzyma we własnej wykrywacz takich ukrytych szkieletów. Załóżmy, że mam coś na sumieniu. Bez trudu wyobrażam sobie, że grałbym w kotka i myszkę ze śledczymi, podsuwał mediom mylne tropy, pielęgnował grono oddanych obrońców wśród znajomych. Jednak w sytuacji, kiedy na mojej wycieraczce stanąłby Kącki z dyktafonem - wywiesiłbym białą flagę i zaczął śpiewać. Ten typ tak ma. Wciska nos w wydawałoby się nie swoje sprawy, ciągnie za język, bombarduje pytaniami, wysłuchuje uważnie odpowiedzi i skleja z nich smutny obraz polskiego społeczeństwa.
W Międzychodzie zjedli Jezusa. Idący tropem tej świętokradczej zbrodni reporter dowiaduje się od proboszcza, że najbardziej zatrwożył go jednak słonecznik. „No bo niech pan powie, jak to tak wejść do świątyni, napluć na chodnik”.
W Szamotułach mocne wejście zaliczył ksiądz Norbert. Wszedł do banku z nożem, wyszedł z sześcioma tysiącami gotówki. Mimo nieskalanej opinii, dorabiający sobie jako magazynier wikary zostawił na wolności ukochaną Małgorzatę i chorowitego syna.
Poznań XXI wiek rozpoczyna od strat. W arcybiskupich sypialniach cnotę tracili młodzi seminarzyści, a w Muzeum Narodowym od ramy obrazu Moneta odlepił się jakiś „wiejący smutkiemgniot” Arcybiskup odnalazł się dekadę później w pogrzebowym orszaku na Wawel prezydenckiej pary. Arcydzieło francuskiego impresjonisty znaleziono za starą szafą w mieszkaniu niczego nieświadomych emerytów z Olkusza.
Oto Polska właśnie - 40 milionów mieszkańców, 50 milionów pobranych odcisków, 5 milionów podejrzanych.
„Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską , a Polak Polakiem.” Powyższy dwuwiersz przywołany przez Kąckiego w poprzedniej książce Białystok. Biała siła, czarna pamięć mógłby stanowić wstęp do reportażu o nauczycielce, która w małej placówce szkolnej zdejmuje w ramach protestu ze ściany krzyż i otoczona jest większą infamią niż szanowany i aktywnie udzielający się rodzic z zarzutami pedofilskimi.
Po mszy idę do zakrystii, księdza już nie ma. W domu parafialnym nikt nie otwiera. Następnego dnia przed domem parafialnym stoi starsza kobieta, około 70 lat, ze sznurem w ręku. Na ziemi młody wilczur wyciągnął się w pokorze. Pytam o księdza. Kobieta opuszcza sznur, krzyczy na mnie. Słyszałam, ż pan tu chodzi, pyta, czy ksiądz bije dzieci. Nie róbcie plotek i bałaganu, zastanówcie się, co wy robicie! A jeszcze o krzyż pyta! A tak, zawiesza krzyż bo od wieków ceniony, a ta pani od matematyki to nie jest człowiek!
Plaża za szafą to zbiór reportaży pisanych przez blisko dekadę. Złodzieje, mordercy, sutenerzy, wielkie koncerny farmaceutyczne - na przestrzeni trzystu stron zmieniają się rodzaje przestępstw, miasta, lata, lecz pozostaje postać reportera, łatwo docierającego do świadków i nadstawiającego ucha.
Zbrodnia jednak zbrodni nierówna, dlatego niektóre teksty chwytają za gardło, a inne wywołują śmiech. Jak bowiem zachować powagę w obliczu drobnego oszusta ze sztucznym wąsikiem, który nie pozostawiając śladów zajmuje konta kogo chce i kiedy chce. Kącki, by zająć waszą uwagę rekwizytów nie potrzebuje. Ręczę za to, że na książce znajdą się odciski niejednego czytelnika.