Żołnierz i równocześnie syn ważnego dygnitarza znika w podejrzanych okolicznościach na obcej planecie. Sprawę rozwiązać ma, niemalże emerytowany już, wojskowy, prowadzący niezwykle delikatne śledztwo. Przepis na intrygujący militarny kryminał sci-fi czy kiczowata space opera? Planeta to książka, co do której podchodziłem zupełnie bez żadnych oczekiwań i co najlepsze - bardzo się zaskoczyłem.
Planeta będąca pierwszym tomem cyklu Planetside wzbogaca serię wydawniczą Fabryczna Galaktyka o trzecią już pozycję, tym razem sygnowaną nazwiskiem Michaela Mammaya. Warto także nadmienić, że jest to debiutancka powieść tego autora. Oczywiście za całość odpowiada wydawnictwo Fabryka Słów.
Planeta to typowe militarne sci-fi, wzbogacone jednak o mocny wątek detektywistyczny. Carl Butler, spędzający ostatnie lata przed emeryturą na szkoleniu rekrutów, otrzymuje od swego dawnego przyjaciela i towarzysza broni, a obecnie wysoko postawionego generała, prośbę pomocy w jednej delikatnej kwestii. A że w wojsku często słowa prośba i rozkaz rozmywają się w swoim znaczeniu, tak chcąc nie chcąc bohater zmuszony jest się zgodzić. Zadanie wydaje się z pozoru proste. Na jednej z niedawno zdobytych górniczych planet, wciąż jeszcze pod wojskowym protektoratem, zaginął syn ważnego dygnitarza. Jako że sprawa wydaje się nieco podejrzana, potrzeba człowieka o delikatnym, lecz stanowczym podejściu - tu właśnie wkracza nasz bohater.
Autor w swojej książce raczej nie odbiega daleko od ogólnych cech, które można przypisać temu gatunkowi. Nie znajdziemy tu bujnych opisów, rozbudowanych dialogów czy wielowątkowych intryg. Całość jest raczej prostszą budową z pierwszoosobową narracją i postawionym w centrum powieści protagonistą. Wprawdzie pojawia się kilka drugoplanowych postaci, lecz większość z nich wpisuje się w archetyp wojskowego, przez co ciężko doszukać się głębi i unikatowości. Można jednak założyć, że zupełnie nie to było celem autora. Prym ma wieść główny bohater obracający się wokół kryminalnej zagadki.
Skoro o zagadce mowa, to należy nadmienić, że jest poprowadzona w pełni poprawnie. Wszystkiego dowiadujemy się na równi z bohaterem w miarę odkrywania przez niego kolejnych strzępków informacji. Wprawdzie w okolicach połowy książki można się z grubsza domyślać rozwiązania. Autor i tak potrafił mnie jeszcze zaskoczyć, więc zupełnie nie czułem żadnego rozczarowania czy niedosytu. Granicę między kryminałem a powieścią militarną można właściwie wyznaczyć w połowie. Wątek opiera się głównie na odkryciu prawdy o zaginionym żołnierzu, ale akcja ciągle ma miejsce w obrębie struktur wojskowych. Dodatkowo autor znalazł trochę miejsca na bardziej dynamiczne i konfliktowe sceny.
Wracając jeszcze do tematu głównego bohatera, to nie mógłbym nie wspomnieć o nim chociaż w kilku słowach. Na pierwszy rzut oka stanowi przykład klasycznego, nieco już podstarzałego, ale bogatego w doświadczenie trepa. Jednak przy bliższym poznaniu naprawdę sporo zyskuje. Przede wszystkim nie jest tylko narzędziem do egzekwowania rozkazów wydanych z góry. Często do wielu spraw podchodzi bardziej życiowo, kierując się logiką czy emocjami. Stara się rozumieć ludzi i wie, że część zasad jest tylko po to, by je łamać. Stanowi to ciekawy kontrast dla typowych bohaterów z tego gatunku i z pewnością nadaje bohaterowi Mammaya sporej autentyczności i naturalności oraz tego czegoś, czego często brakuje mi w powieściach militarnych.
Do powieści Mammaya podchodziłem bez oczekiwań i z rezerwą. Może jedynie w głębi duszy liczyłem, że całość będzie w klimatach science fiction noir, coś na miarę Blade Runnera. To się niestety nie spełniło, ale na całokształcie książki bardzo pozytywnie się zaskoczyłem. Historia jest spójna, zagadka potrafi zaangażować, zwroty akcji są obecne i co chyba najważniejsze po przeczytaniu jakiejkolwiek książki - mam ochotę na kolejny tom. Wprawdzie można by zarzucić, że militarne sci-fi to bardzo wdzięczny temat, który ciężko zepsuć, ale nawet jeśli, to w swojej niszy książka po prostu się broni.
Podsumowując, Planeta autorstwa Michaela Mammaya to dosyć ciekawa próba połączenia powieści detektywistycznej z typowym militarnym sci-fi. Na całe szczęście jest to połączenie udane, które bez większych problemów potrafi wciągnąć czytelnika i zaserwować mu kawał solidnej męskiej powieści. Dla fanów gatunku raczej coś, koło czego ciężko będzie przejść niewzruszonym. Na horyzoncie widnieje już zarys kolejnego tomu, który z pewnością trafi na moją półkę.