Historia osadnictwa na terytorium USA kojarzy się z prerią wraz z stadami bizonów i polującymi na nie Indianami, wozami przykrytymi białym płótnem, a także z typowym miasteczkiem znanym z westernów. Taki obraz, ograniczony do Dzikiego Zachodu, dominował w kulturze popularnej. Jednak w pierwszych dekadach istnienia młode państwo nie sięgało tak daleko w głąb kontynentu. Najbliższe sąsiedztwo dawnych trzynastu kolonii stanowiło Terytorium Północno-Zachodnie, w tym obszary późniejszego stanu Ohio, na których uwagę skupił laureat Pulitzera David McCullough.
Zakres chronologiczny objął lata 1787–1863, zaś geograficzny stanowiła przede wszystkim miejscowość Marietta i jej okolice. Początki osadnictwa do końca XVIII wieku zostały ukazane bardziej szczegółowo, aniżeli dalsze jego postępy. To głównie trudności stricte pionierskiego życia na bardzo słabo znanym terenie: wędrówka przez góry, karczowanie lasów pod uprawę i zabudowę, wreszcie pierwsze kontakty i konflikty z Indianami (dość drastyczne opisy). Ukazując dziewiętnastowieczne dzieje, autor skupił większą uwagę na indywidualnych osiągnięciach wybranych osadników, lokalnie znanych nazwisk. Należały do nich m.in. praktyka zawodowa pewnego lekarza, walka o ustanowienie publicznej oświaty w stanowej legislaturze czy ufundowanie stanowego uniwersytetu. Poza nakreśleniem działalności publicznej tych postaci, McCullough przybliżył ich życie rodzinne wplecione w ważniejsze wydarzenia z historii Marietty i całego stanu Ohio, np. powodzie, susze, epidemie czy pojawienie się pierwszych parowców rzecznych. Końcowe partie książki obrazowały ogrom zmian, jakie dokonały się na tym niegdyś dziewiczym terenie.
W pracy historycznej nie mogło zabraknąć źródeł. Podczas lektury wielokrotnie natrafiłem na obszerne cytaty ze wspomnień, dzienników oraz biografii tytułowych pionierów. Chwilami jednak autor popadał w zbytnią szczegółowość w opisie życia wybranych bohaterów kosztem zbiorowości, np. relacji społecznych. Znalazło się również miejsce dla różnorodnych relacji podróżujących przez USA Europejczyków (m.in. Dickens i de Tocqueville) o stanie Ohio i jego mieszkańcach w różnych dekadach XIX wieku. Lektura Pionierów w niektórych momentach wymagała sięgnięcia do innych źródeł informacji. McCullough pisał dla swoich ziomków, więc nie musiał tłumaczyć pewnych niuansów z historii własnego kraju, np. kwestii partii politycznych na początku XIX wieku. Dla nas, Europejczyków, wiedza ta nie musi być oczywista.
Obraz osadnictwa zaprezentowany przez McCullougha można określić jako jednostronny. Dominuje punkt widzenia białych osadników z ich systemem wartości opartym na etosie ciężkiej pracy, choć pojawiają się też przegrani i oszuści. Generalnie: przystosowani przetrwali, słabi wracali do domu lub ginęli. To ostatnie dotyczyło także Indian. W zdominowanych przez narrację prowadzoną przez mężczyzn czasach znalazło się jednak miejsce dla kobiet. Zostawiły po sobie mniej spisanych relacji, ale te nie zostały w Pionierach pominięte. Zacząłem ten akapit od słowa obraz, czas więc na kilka słów o szacie graficznej. Ryciny, reprodukcje, zdjęcia, wszystko to znalazło się w polskim wydaniu (plus twarda oprawa i mapki). Co do okładki, to bardziej podobała mi się amerykańska, która lepiej oddawała zawartość książki, ukazując podróż rzeką wraz z dobytkiem. Nasza edycja bazuje na stereotypowym wizerunku Dzikiego Zachodu: wozie krytym białym płótnem oraz Indianach prerii.
Czasu poświęconego na lekturę nie uważam za stracony, wręcz przeciwnie. Pionierów polecam przede wszystkim miłośnikom historii USA, ale też czytelnikom zainteresowanym historią w skali mikro. Losy niewielkiej społeczności Marietty, która w omawianym okresie nie przekroczyła liczby pięciu tysięcy mieszkańców, nie zostały ukazane tak szczegółowo, jak np. w monografiach polskich mniejszych miejscowości, ale interesująco, szczególnie same początki. Polecam, ostrzegając o tradycyjnie jednostronnym obrazie – z punktu widzenia białych osadników.