Piknik pod wiszącą skałą to klasyka gatunku, powieść kultowa. Pyszna, wciągająca opowieść z niesamowitym klimatem. Uznana za jedną z najlepszych australijskich powieści, ponad pięćdziesiąt lat po pierwszym wydaniu, nadal fascynuje.
Dzień Świętego Walentego przypadał w 1900 roku w sobotę, a dziewczęta z prywatnej szkoły prowadzonej przez panią Appleyard wybrały się w ten dzień na piknik w okolice Wiszącej Skały. Dwadzieścia uczennic oraz dwie nauczycielki opuściły pensję po śniadaniu, z zamiarem powrotu na lekką kolację około godziny dwudziestej. Tyle, że w trakcie odpoczynku pod skałą coś się stało – cztery dziewczęta poszły na spacer, by przyjrzeć się bliżej monolitowi, ale wróciła tylko jedna, rozhisteryzowana. Dodatkowo, gdy reszta grupy drzemała po obiedzie, zaginęła bez śladu jedna z nauczycielek.
Już na samym początku powieści czytelnik może przeczytać wstęp od autorki:
Czytelnicy muszą sami zdecydować, czy wypadki opisane w „Pikniku pod Wiszącą Skałą” są zmyślone czy prawdziwe. Ponieważ ów fatalny piknik odbył się w roku tysiąc dziewięćsetnym i wszystkie postaci występujące w książce dawno już nie żyją, wydaje się to nieistotne.
Ten krótki fragment doskonale obrazuje i charakteryzuje ton całej książki – Joan Lindsay wodzi czytelnika za nos, nie podaje łatwych rozwiązań na tacy i do samego końca tej historii nie jest jasne, co się stało z zaginionymi dziewczętami i ich nauczycielką. Z drugiej strony, pisarka sugeruje, że wydarzenia opisane w jej powieści mogły się zdarzyć naprawdę (to z kolei sprawiło, że z chwilą wydania książki w 1967 roku zainteresowanie tą historią było ogromne, a ludzie przeczesywali archiwa lokalnych gazet i kronik kryminalnych, by znaleźć fragmenty odnoszące się do tego zdarzenia). Ten urywek pokazuje też specyficzny humor, jaki pojawia się na kartach tej książki. Lindsay nie ma litości dla swoich bohaterów i czasów, w jakich żyli – chętnie i otwarcie dzieli się opinią na ich temat.
To, co jest najciekawsze, to nie tylko samo tajemnicze zaginięcie uczestniczek pikniku, ale atmosfera, jaką stworzyła Lindsay. Zarówno pogoda – ciepłe dni, duszące zapachy kwiatów, jak i rygor panujący w szkole oraz kostyczność jej dyrektorki, po tajemnicze zdarzenia – w dzień wycieczki jej uczestnicy albo nie zabrali z sobą zegarków, albo okazało się, że te, które przy sobie mieli, nagle stanęły, sprawiają, że Piknik pod Wiszącą Skałą przepojony jest aurą oniryczności, niedopowiedzeń, niemal gotyckich nastrojów. Odkrywanie kolejnych kart historii niczego nie ułatwia, nie wyjaśnia, niekiedy wręcz jeszcze mocniej komplikuje śledztwo. W tę lekturę się całkowicie wsiąka, historia naprawdę pochłania uwagę. A zakończenie i rozwikłanie tajemnicy?
I tu przechodzimy do kilku fascynujących ciekawostek dotyczących tej książki. Otóż Joan Lindsay napisała zakończenie tej powieści, ale za namową wydawcy nie zostało ono dodane do pierwszego wydania. Dopiero po śmierci pisarki, w osobnej książce, rozdział osiemnasty ujrzał światło dzienne. Najnowsze wydanie, które miałam przyjemność czytać, nie zawiera opisu rozwiązania zagadki.
Autorka napisała podobno tę powieść w ciągu dwóch tygodni, a jej powstanie zainicjowało kilka snów, których doświadczyła. Inspirację do tytułu zaczerpnęła natomiast z obrazu Williama Forda.
Zasadniczo, niezależnie od tego, czy skupiamy się na tym, jak ta powieść powstała, czy analizujemy, co się w niej zadziało, nie do końca wiadomo o co chodzi – a takie historie, szczególnie te kryminalne, smakują najlepiej.