“Patrząc na Wschód” Piotra Brysacza przeczytałem w skutej lodem i zasypanej śniegiem Rosji. Nie ma lepszego miejsca na kontemplację Wschodu niż sam Wschód, a jego kwintesencją - powtarzając za Stasiukiem - zdaje się być “ ta cudna i przeklęta Rosja”.
Andrzej Stasiuk to tylko jeden z bohaterów zbioru fascynujących reportaży o “prawej stronie mapy”. Są to reportaże nietypowe, bo ujęte w fomę wywiadów, luźnych dyskusji, pogawędek przy kieliszku wódki, szklance czaju.
Piotr Brysacz pyta swoich rozmówców o granice Wschodu - te terytorialne, ale przede wszystkim o granice metafizyczne. Szuka esencji wschodniości pod syberyjską, wieczną zmarzliną, w górach Kaukazu, czy choćby na Podlasiu. Pomagają mu w tym podróżnicy i pisarze, wschodoznawcy i reporterzy, rusofile i ci, którzy postanowili osiąść właśnie na Wschodzie, zakochani w jego mistycyźmie, w jego nieuchwytności.
To książka o przestrzeni, której nie da się wyjaśnić słowami. Potrzeba doświadczenia, posmakowania słonego mięsa renifera czy gruzińskiego chaczapuri. A to i tak mało! Bo to poznawanie przestrzeni tylko fragmentaryczne, tylko muskanie jej powierzchni. Bohaterowie wywiadów znają ją trochę lepiej, ale nie udzielają Brysaczowi jednoznacznych odpowiedzi. “Wschód jest gdzieś tam” - odpowiadają ogólnikowo, bo dla każdego z nich zaczyna się w zupełnie innym miejscu. Magdalena Skopek odnajduje go w nieneckim czumie podczas minuspięćdziesięciostopniowego mrozu, Jędrzej Morawiecki, w mistycznej sekcie wissarionowców, a Wojciech Górecki u stóp Araratu, albo w wulkanicznej duszy Elbrusu.
Trudno o lepszy przewodnik po Wschodzie, choć nie ma tu map ani adresów atrakcji turystycznych. Przestrzeń i mistycyzm trzeba wyłuskać samemu, spomiędzy liter tekstu i wspaniałych choć niestety czarno- białych fotografii. To chyba jedyny mankament książki. Zdjęcia bajecznych kopuł cerkwi, bezkresnej tajgi, czy gór Azerbejdżanu pozbawione koloru oszukują percepcję. A może właśnie zmuszają by samemu nadać im barw?
Autor pyta o przestrzeń bo chce poznać tożsamość, która w tą przestrzeń jest uwikłana. Także własną tożsamość, genealogicznie rozpiętą gdzieś na Pograniczach. Rozumiem go doskonale. Tu w Rosji łatwo o taką refleksję. Za oknem, aż po sam horyzont widzę gładką połać śniegu. Patrzę na Wschód dosłownie, ale też oczami bohaterów książki. Każdy z nas dostrzega w tym Wschodzie coś zupełnie innego. Każdy z nas zechce tu wrócić.
Ty także.
Danny Moore