Oto stoję w deszczu ciała [dziennik studentki]. Eda Ostrowska. Jirafa Roja 2013
Zenek nie wstanie, jemu już trawa wrosła w kolana, zaraz jak było naprawdę z trawą, zdaje się Zenek przechytrzył i co z tego? Z drzew nie dało się zmyć rażących granatowych plam, może z jagód, nie pytałam, nie chciałam zawracać głowy, już wiem, jak to jest ze sznurem, lepiej nie podchodzić, czasami lepiej stanąć opodal, w odległości zwisu na rękach… a wiesz, teraz budują dziwne fabryki, że coraz więcej łupieżu we włosach, ludzi wożą białymi pudłami, pośrodku przecięte czerwonym pasem, tkaniny nie znam, matka powiedziałaby zaraz: wełna, bawełna, stylon, non-iron i kubek przestałby drżeć, i krew straciłaby na złudzeniu domytego już kubka, i groszek, jak mogłam zapomnieć, czerwony groszek nie śmiałby przekwitać za plecami niegroźnej wariatki – tyle na razie, później będę chodzić po drzewach w dziesięcioosobowej widnej Sali, spalonej jednym głupim papierosem – aha, chodziło o drzewa, no to jak drzewa, zielone, chyba niczym nie różnią się od krzeseł, tylko bez ogonków i kapeluszy, całkiem jak grzyby które przyniosła Monika, blondyna, ładna dziewczyna
Już sama okładka na której w czarno-białych barwach widzimy kobiecą, ale niewyraźną i rozmytą postać, niepokoi czytelnika. A dalej? Dalej jest już tylko trudniej. „Oto stoję w deszczu ciała” to książka z gatunku tych naprawdę wymagających. I to nie tylko skupienia, choć bez niego w ogóle nie może być mowy o przeczytaniu wspomnień studentki, która dodajmy, w wieku zaledwie dwudziestu paru lat trafia do ośrodka dla psychicznie chorych. Jak wygląda świat z tej perspektywy czytelnik dowiaduje się tylko dlatego, że dziewczyna postanawia prowadzić osobiste zapiski w dzienniku.
Notatki dotyczą właściwie wszystkiego co się dookoła niej dzieje – nowopoznanych ludzi, przemyśleń na temat świata, jej własnych nastrojów, nawet aury za oknem. A wszystko ujęte w tak gorączkowy i chaotyczny sposób, że ta w gruncie rzeczy niedługa lektura wymaga naprawdę sporej koncentracji i empatii. W zamian czytelnik otrzymuje niezwykłe doznanie jakim jest czytanie książki, która tak naprawdę nie ma początku ani końca. To strumień świadomości, w którym tak naprawdę nie musiałaby stanąć ani jedna kropka czy przecinek. Każda fraza jest jednocześnie częścią większej całości i odrębnym fragmentem. To rzadkie, a przez to niezwykle intrygujące i wciągające zjawisko, które tym samym czyni tę książkę kolorowym ptakiem na tle innych. Nawet tych bardziej barwnych, optymistycznych i ważących znacznie mniej. A może właśnie dlatego?
Anna Solak