Peter V. Brett to pisarz, który ma ugruntowaną pozycję wśród wielbicieli gatunku. Właśnie ci czytelnicy czekali z utęsknieniem na zakończenie Demonicznego Cyklu i dostali ostatni tom historii, który stanowi finał losów Arlena Balesa i jego przyjaciół.
Poprzeczka dla tej części cyklu była postawiona bardzo wysoko. Seria ma liczne grono fanów, którzy ze zniecierpliwieniem czekali na to, w jaki sposób Brett ją podsumuje. Otchłań Księga II to dziesiąta część historii, zatem można sobie wyobrazić, jakie emocje rodziły się w każdym, kto w końcu po tę powieść sięgnął. Czy mógł, po zakończonej lekturze, poczuć się usatysfakcjonowany?
Brett doskonale wie, co to znaczy pisać z rozmachem. Tę jego umiejętność widać szczególnie wyraźnie w różnych scenach bitewnych, których na kartach cyklu jest bardzo wiele. Pisarz wie, jak w plastyczny i wiarygodny sposób oddać każdą z potyczek, jak opisać hordy otchłańców nacierające na bohaterów powieści, jak wpleść opisy rozbryzgującej się krwi z tworzeniem coraz to nowych run. Przy okazji tych fragmentów rzeczywiście trzeba mu przyznać, że wie, jak stopniować napięcie, jak przyciągnąć i utrzymać uwagę czytelnika oraz jak oddać emocje konkretnej chwili. Otchłań ma wiele takich scen, co oczywiście ma sens, biorąc pod uwagę, że to właśnie w tym tomie miało dojść do ostatecznej walki dobra ze złem.
A jak to rozstrzygające starcie wygląda? Tu powstaje dylemat, ponieważ wszystkie walki, które toczą się w związku z finałową rozgrywką opisane są bardzo dynamicznie, wyraziście i konkretnie. Tak więc można by oczekiwać, że ta najważniejsza bitwa również tak się będzie przedstawiać. Natomiast sam punkt kulminacyjny książki trochę rozczarowuje – jest jakby spisany naprędce, nie do końca oddaje sprawiedliwość całości, bo skoro czeka się na niego przez wcześniejsze dziewięć tomów, to można się spodziewać fajerwerków. Tymczasem zanim akcja tej najważniejszej sceny się na dobre rozkręca, następuje jej koniec.
Oczywiste jest, że skoro Otchłań Księga II to zakończenie całej serii, Brett musiał pokończyć wiele różnych wątków (które się dość mocno rozmnożyły przy okazji wcześniejszych tomów). Ich wielość mogła sprawić, że zaczął się spieszyć. Niekiedy to niestety widać. Trzeba jednak też przyznać, gdyby chciał każdemu z motywów oddać sprawiedliwość, zapewne musiałby napisać jeszcze jeden tom, a tak (przynajmniej pobieżnie) udało mu się podsumować każdy z najważniejszych wątków.
Fani twórczości Petera V. Bretta na pewno z wielkim entuzjazmem sięgną po tę książkę. W Internecie krążą opinie, że niezależnie od tego, czy ostatnia część cyklu momentami rozczarowywała, czy nie, każdy wierny fan Arlena i jego kompanii z rozrzewnieniem sięgnie po tom, który podsumowuje ich losy.