Miroslav Żamboch, zgodnie z charakterem swoich książek, wbija się brutalnie na polski rynek nie okazując litości fanom fantasy. Jego nowa powieść ukazuje nieco inne oblicze, bowiem składają się na nią samodzielne opowiadania, a nie spójne historie jak to miało miejsce do tej pory. Czy ta nowa konwencja się sprawdziła? Przekonajcie się sami!
Ostatni bierze wszystko to świeżo wydana powieść Miroslava Żambocha, która po 17 latach od oryginalnej premiery po raz pierwszy ukazuje się w Polsce dzięki Fabryce Słów. Oczywiście wszystko zgodnie z nowo panującą szatą graficzną sygnującą twórczość Pana Żambocha.
Przede wszystkim warto nadmienić, że autor skupił się na temacie często poruszanym w jego dotychczasowych powieściach, lecz rzadko dostatecznie rozwijanym. Mowa tu o magii i czarodziejach. W Ostatni bierze wszystko otrzymujemy więc trzy historie, w których to właśnie magia gra pierwsze skrzypce. Autor pokusił się również na nieco inny styl pisania, skupiając się na narracji i ciągłym prowadzeniu akcji. Na pewno jest to ciut inne doświadczenie, niż w przypadku powieści, które mieliśmy okazję poznać do tej pory, jednak na pewno udane. Więc co takiego Żamboch przygotował dla nas tym razem?
Długi sprint, bo taką nazwę nosi pierwsze opowiadanie, jest zarazem najdłuższą, jak i najbardziej rozbudowaną przygodą, jaka czeka nas w książce. Najmłodszy syn władcy na skutek nieszczęśliwego wypadku swojego brata zostaje ogłoszony następcą tronu, przez co jego życie staje się niewyobrażalnie niebezpiecznie i skomplikowane. Propozycja ta, początkowo nieco przytłacza mnogością informacji, lecz po dłuższym fragmencie można się w tym wszystkim bez problemu połapać. Jedynie w kilku, sporadycznych momentach autor nieco zbyt chaotycznie poprowadził akcję. Nie zmienia to jednak faktu, że losy głównego bohatera śledzi się dużą ciekawością, a ilość intryg, spisków czy tajemnic nadaje wszystkiemu odpowiedniej pikanterii.
Druga historia, Pokłosie, jest najkrótszą z całego zestawienia i stanowi swego rodzaju kontynuację Długim Sprintu. Ukazuje wydarzenia mające miejsce w niezbyt odległej przyszłości po fabule z pierwszego opowiadania, lecz z innej niż do tej pory perspektywy. Wielę zdradzić nie mogę, by nie zepsuć niespodzianki przyszłym czytelnikom. Warto nadmienić, że pomimo pewnej samodzielności tej historii, warto w pierwszej kolejności zapoznać się z Długim Sprintem, pomoże to lepiej zrozumieć rozgrywającą się akcję.
Trzecią i ostatnią historią jest tytułowy Ostatni bierze wszystko. Jest to dosyć specyficzny popis zręczności literackiej autora. Akcja rozgrywa się w pałacu pewnego potężnego czarodzieja, który organizuje dla swoich dzieci (a ma ich sporo) istne igrzyska śmierci, połączone z wyścigiem po skarb. Całe opowiadanie zostało zaaranżowane w iście mitologicznym stylu, więc na każdym kroku zostajemy zaskoczeni jakimś wytworem wyobraźni autora.
Jeżeli miałbym podsumować książkę jako całokształt, to bez wahania stwierdziłbym, że Żamboch zdecydowanie dał upust wyobraźni łamiąc przy okazji swoje dotychczasowe schematy. Książkę czyta się z dużym zainteresowaniem, głównie ze względu, że nie jesteśmy wstanie przewidzieć jak autor dalej poprowadzi fabułę, a owoce jego fantazji często bywają dosyć zaskakujące. Na pewno jest to ciekawa pozycja dla fanów twórczości Żambocha, ponieważ pozwoli im poznać autora z innej strony. Dla osób niezaznajomionych z jego twórczością będzie to pozycja trudniejsza i radziłbym zacząć jednak od czegoś łatwiejszego. Niemniej, Ostatni bierze wszystko to kawał dobrej, chodź bardziej wymagającej literatury z charakterystycznymi dla Żambocha cechami.