Literatura węgierska w Polsce kojarzona bywa głównie z takimi nazwiskami jak Marai, Esterhazy (zmarły w tym roku) oraz Kertesz. Podejrzewam, że najczęściej czytani i rozpoznawani są „Chłopcy z Placu Broni” Ferenca Molnara. W związku z celebrowanym obecnie w Polsce Rokiem Kultury Węgierskiej Państwowy Instytut Wydawniczy zaprezentował zbiór pt. Opium. Składają się na niego wybrane opowiadania i fragmenty dziennika Gézy Csátha (właściwie Józefa Brennera), mowa wygłoszona na jego pogrzebie oraz esej Elżbiety Cygielskiej przybliżający postać pisarza, lekarza neurologa w klinice psychiatrycznej, krytyka muzycznego oraz muzyka w jednej osobie.
W opowiadaniach opisy stanów emocjonalnych bohaterów zdecydowanie dominowały nad przedstawieniem świata materialnego. Miłość w różnych odsłonach (niespełniona, platoniczna) występowała obok strachu, nienawiści, pożądania oraz zazdrości. Towarzyszyły im śmierć, zabójstwo, gwałt i przemoc. Ta ostatnia, nacechowana sadyzmem, w niektórych przypadkach została ukazana w sposób realistyczny. Co najmniej dwa opowiadania można uznać za skrajnie drastyczne. W wielu utworach, często z narratorem w pierwszej osobie, bohaterami były dzieci lub nastolatki z ich irracjonalnymi lękami, budzącymi się potrzebami seksualnymi czy traumatycznymi przeżyciami. Sąsiadowała z nimi tematyka liryczna, utrzymana niekiedy w onirycznej tonacji z elementami fantastyki. Wybór takich, a nie innych tematów twórczości pozostawał zapewne w związku ze studiami, praktyką zawodową pisarza oraz rozszerzaniem się poglądów Freuda na początku XX wieku. Warto pamiętać, że Csáth napisał również pracę naukową pt. Psychiczny mechanizm chorób umysłowych.
Fragmenty dziennika pochodzą z lat 1912–1913, choć pojawiły się w nich również retrospekcje wydarzeń z 1910 roku. Główne motywy to narkotyki (trucizna jak autor je nazywa) oraz kobiety. Te pierwsze stanowiły pantopon oraz morfina, kobiet zaś przewinęło się sporo, choć kontakty z nimi nie zawsze kończyły się tak, jak sobie pisarz życzył. Obie aktywności skrzętnie odnotowywał – dawki przyjętych narkotyków oraz ilość stosunków seksualnych. Węgier był świadomy postępujących skutków uzależnienia, negatywnego wpływu „trucizny” na samopoczucie (huśtawki nastrojów) oraz na pracę w związku z czym kilkukrotnie podejmował próby odstawienia używek. W opublikowanych fragmentach dziennika poruszone zostały przede wszystkim przywołane powyżej problemy. Poza nimi pojawił się wątek pracy w klinice oraz strzępy informacji o otaczającym autora świecie. Lekarz znajdzie w dzienniku ciekawszy materiał niż historyk.
Przystępując do lektury Opium zakładałem, że dziennik będzie ciekawszy niż opowiadania. Okazało się, że się pomyliłem. Zapiski Csátha prowadzone w aptekarskim stylu wokół tylko dwóch tematów mogą nużyć tak, jak to miało miejsce w moim przypadku. O wiele lepiej prezentowały się opowiadania, choć w ich przypadku wolałbym, aby przy każdym umieszczono rok powstania lub opublikowania. Dzięki temu mógłbym odnieść treść do życia autora i postępów jego upadku. Twórczość niezwykle barwnego Węgra nie należała do najłatwiejszych. Zdecydowanie warto przed kontaktem z nią zapoznać się, chociaż ogólnikowo, z podstawami psychoanalizy w początkowej fazie rozwoju. Lektura wówczas stanie się czytelniejsza. Fragmenty dziennika polecam osobom zainteresowanym mechanizmem nałogu narkotykowego, tym bardziej, ze sporządził je fachowiec.