Małgorzata Oliwia Sobczak to autorka znana przede wszystkim z cyklu Kolory zła – serii kryminalnej. Dała się poznać, jako pisarka, która potrafi jak nikt stworzyć świetny portret psychologiczny swoich bohaterów. Kiedy usłyszałam o powieści Ona i dom, który tańczy myślałam, że to nowość. Okazało się jednak, że autorka stworzyła ją jeszcze przed Kolorami zła. Nie dziwi zatem fakt, że wymagałam od tego tytułu zdecydowanie więcej niż od zwykłej obyczajówki. I zdecydowanie nie zawiodłam się. Ta powieść nie zmieściła się w moich ramach myślowych i na długo jeszcze po przeczytaniu, szalała w mojej głowie.
Jedna z bohaterek – Iwa, po śmierci matki, wraca do rodzinnego domu, żeby uporządkować wszystkie sprawy. Pomimo iż niejako uciekła z domu, żeby rozpocząć swoją własną ścieżkę, teraz powraca, żeby odkryć tajemnice swoich przodków – matki i babki. Bowiem obydwie kobiety: Antonina i Józefina były mocno intrygujące, a ich życie bardzo burzliwe. Raz usłane różami, a raz cierniami. Zupełnie tak, jak w prawdziwym życiu. Obok tych trzech kobiet, których historie przeplatają się, jest jeszcze jeden bohater – dom. Czasem zastanawiam się, czy nie jest to najważniejsza rzecz w całej książce. Bowiem to on jest tym cichym świadkiem, który doświadczył łez radości, smutki i tańczy w rytm muzyki, którą mu zagrają mieszkańcy. Jest to nie tylko mieszkanie, ale niejako część rodziny. To dom wyznacza przebieg fabuły, tak jakby wyznaczał rytm życia. Wspaniały koncept autorki.