Literacki debiut, jakim jest Okrucieństwo, Scotta Bergstroma nie napawał mnie optymizmem przez kilka pierwszych rozdziałów. Zapowiadał się bowiem na banalną opowieść o nastolatce, która ze względu na to, że jej ojczym jest dyplomatą musi często podróżować, a co za tym idzie zawsze ciężko jest jej się zaadaptować w nowej szkole.
Bohaterka dzięki podróżom poznała jednak kilka języków, przez to łatwiej jest jej później walczyć. To, że w szkole jest wytykana palcami, to tylko część trudności, z jakimi będzie musiała się zmierzyć. Gwendolyn Bloom, bo o niej tu mowa, to jednak nie całkiem banalna postać. Skromna i początkowo niezbyt pewna siebie, w ciągu kilku rozdziałów zmienia się w dorosłą kobietę, która musi stawić czoła naprawdę okrutnym ludziom. Zmienia się z czasem w maszynę do zabijania i współpracuje z gangsterami, aby tylko osiągnąć swój cel i odnaleźć ojca. Gdyby Gween była tylko zwyczajną nastolatką, a jej świat nie stanąłby na głowie w momencie zniknięcia ojca, z pewnością odłożyłabym książkę już na początku, jednak docierając do rozdziału w którym postanawia szukać ojczyma na własną rękę, nie wiedząc nawet czym naprawdę zajmował się służbowo jako pracownik Biura Bezpieczeństwa, przepadłam...
Akcja rozkręca się bardzo szybko, momentalnie dziewczyna znajduje się w Paryżu, zaraz potem trafia do Berlina, a nawet Pragi. Nie jest na szczęście zdana tylko na siebie, otrzymuje wsparcie Beli, sąsiada który niegdyś był agentem Mossadu.
Jedyne, co mogę zarzucić autorowi, to nierówne tempo powieści, jednak w momencie kiedy już miałam odkładać książkę, historia na szczęście zaczynała się rozkręcać na nowo.
Okrucieństwo ostatecznie mnie wciągnęło i dobrnęłam do końca, a chyba o to właśnie chodziło. Historia opowiedziana przez Bergstroma była zupełnym odrealnieniem i oderwaniem się od świata, w którym żyjemy; nieprawdopodobne dla mnie było to, jaką metamorfozę przeszła Gwendolyn. Czuję jednak pewien niedosyt i czekam z niecierpliwością na kolejne części przygód tej postaci.