O tym, jak ludzkość niczego się nie nauczyła
Wydawało się, że po koszmarach II wojny światowej ludzkość choć trochę się ogarnie. Nic bardziej mylnego. Rosja urządza barbarzyńską inwazję na Ukrainę, w wielu krajach homoseksualizm nadal karany jest śmiercią, a kobieta nie może wyjść z domu bez pozwolenia męża. Chiny z kolei masowo zaganiają swoich obywateli do obozów koncentracyjnych. Cóż za wspaniały świat!
Kafka w XXI wieku
Właśnie o współczesnych obozach opowiada Ocalała z chińskiego gułagu Rozenn Morgat i Gulbahar Haitiwaji. Pierwsza z wymienionych kobiet jest dziennikarką, druga zaś ofiarą systemu, który skazał ją na kilka lat piekła w obozie reedukacyjnym.
Dlaczego Haitiwaji została zatrzymana przez chińską policję? Kobieta należała do zwalczanej przez władzę ujgurskiej mniejszości i... właściwie tyle. Nie udzielała się politycznie, nie wyrażała głośno swoich poglądów i od kilku lat mieszkała we Francji. Wystarczyło jedno zdjęcie jej córki z protestów przeciwko chińskim represjom wobec Ujgurów, by komuniści zwabili ją z powrotem do ojczyzny i uwięzili bez wyjaśnień. Książki takie jak Ocalała... naprawdę udowadniają, że Proces Kafki to nie fikcja literacka, a reportaż.
Relacja Haitiwaji dobrze oddaje perspektywę zwykłego człowieka, próbującego przetrwać upokorzenia i pranie mózgu, któremu jest ciągle poddawany. Gulbahar nie próbuje zrobić z siebie bohaterki, która nigdy nie pękła. Ani razu nie odniosłem też wrażenia, by Ujgurka koloryzowała rzeczywistość. Haitiwaji nie ukrywa też, że władza zmusiła ją do współpracy i przyznania się do nieistniejących win. Prędzej czy później system złamie każdego.
Głos, który powinni usłyszeć wszyscy?
Ocalałą... można oceniać dwojako: jako literaturę faktu i świadectwo. W tym pierwszym przypadku książka sprawdza się słabo. A wystarczyło przecież, by do opowieści Haitiwaji dziennikarka Rozenn Morgat dodała rozdziały stricte informacyjne i historyczne. Niby od czasu do czasu Morgat stara się objaśniać szerszy kontekst, ale takich „wtrętów” jest zdecydowanie za mało.
Zastanawiam się jednak, czy ta zwięzłość to nie celowy zabieg, a Ocalała... została napisana z myślą o osobach, które rzadziej sięgają po książki. Prosty język i brak szczegółowych danych czy mozolnych opisów codziennego życia w obozie z całą pewnością ułatwią lekturę niedzielnym czytelnikom. Cierpi na tym wartość czysto literacka, ale jeśli jak najwięcej osób ma zapoznać się ze świadectwem Haitiwaji, to nie mnie oceniać taki wybór.