Obłęd '44. Piotr Zychowicz. Rebis 2013
Specjalnie czekałem z napisaniem tej recenzji, żeby móc ze spokojem zapoznać się z licznymi tekstami dotyczącymi „Obłędu '44”. Dyskusja jaka przetoczyła się w polskich mediach – głównie tych prawicowych – niewiele nowego wniosła w tematyce samego Powstania Warszawskiego, za to bardzo dużo dowiedziałem się dzięki niej o mentalności niektórych tuzów dziennikarstwa. Ktoś może rzec: też mi nowość, przecież pyskówki, personalne wycieczki pod adresem autora i dyskredytowanie go za wszelką cenę to ludzki chleb powszedni. Niby tak, ale mimo to patrzenie, jak osoby nawołujące do „samodzielnego myślenia” robią wszystko, by ich czytelnicy broń Boże nie wzięli tego postulatu na poważnie, zawsze mnie rozczula.
Nie jestem z wykształcenia historykiem, nie można mnie też nazwać pasjonatem II wojny światowej. Po „Obłęd '44” sięgnąłem z czystej ciekawości – chcąc się przekonać, o co to całe zamieszanie – i absolutnie nie zamierzam wchodzić w polemikę z Zychowiczem, lub jego oponentami. Moja ocena dotyczy tego, co z takiej książki może wyciągnąć prosty, niestroniący od ważnych tematów, człowiek.
Najpopularniejszy zarzut wysuwany w stronę autora „Obłędu '44” dotyczy tego, iż feruje on ostre wyroki, często powołując się wyłącznie na poszlaki czy też własne domysły. Problem w tym, że książka Zychowicza nigdy nie była promowana jako dzieło stricte naukowe. To czystej wody pozycja publicystyczna i jako taka rządzi się zupełnie innymi prawami: autor nie jest zmuszony w niej do dzielenia włosa na czworo i ostrożności, może też opis pewnych spraw celowo upraszczać, dla osiągnięcia konkretnego celu. Chce pogrywać ostro? Proszę bardzo, ale robi to na własną odpowiedzialność.
Oprócz krytyki Powstania Warszawskiego, Zychowicz opisuje również wcześniejsze działania Polskiego Państwa Podziemnego i Rządu w Londynie, które jego zdaniem miały przyczynić się do wszystkich późniejszych nieszczęść. Obrywa się w "Obłędzie..." wielu: generałowi Sikorskiego, Stanisławowi Mikołajczykowi, generałowi Borowi-Komorowskiemu... Podział jest bardzo wyraźny, czarno-biały: albo ktoś popełniał błąd na błędzie, albo był nieskazitelnym, wybitnym strategiem i mężem stanu, którego - co za pech! - maluczcy nie dopuszczali do głosu. I tak do pierwszej grupy Zychowicz zaliczył wszystkich trzech przed chwilą wymienionych polityków, zaś do drugiej np. Kazimierza Sosnkowskiego. Kategoryczność ocen i nadużywanie niektórych słów (czytając "Obłęd '44" można odnieść wrażenie, iż polskie dowództwo było wylęgarnią kretynów i nieudaczników) może denerwować, ale powtórzę raz jeszcze: tego typu pozycje tak już mają. Jestem w stanie przypomnieć sobie przynajmniej kilka podobnych książek - choć oczywiście dotyczące innej tematyki - które jakoś nigdy nie spotkały się z równie ostrą reakcją.
"Obłęd '44" napisany jest w sposób przystępny i nieodpychający dla zwykłego zjadacza chleba. Czytelnik nie zostaje pogrzebany pod lawiną nazwisk, danych i tych elementów, które być może mogą wydawać się ciekawe dla zawodowego historyka, ale na pewno nie dla człowieka pozbawionego tytułów naukowych. Argumenty, jakimi posługuje się Zychowicz, przedstawione są w sposób czytelny i wyczerpujący, zaś jedyną kwestią pozostaje to, czy odbiorca się z nimi zgadza, czy też nie. Fakty są takie, iż autor nie odkrywa przed nami niczego nowego, a jedynie przedstawia tezy, które wiele lat wcześniej głosili m. in. bracia Mackiewiczowie (cytowani w książce na potęgę), czy chociażby mentor Zychowicza, profesor Paweł Wieczorkiewicz.
Moja rada wygląda następująco: przeczytajcie "Obłęd '44" i przemyślcie to, co tam znajdziecie. A następnie koniecznie sięgnijcie po inną pozycję dotyczącą Powstania Warszawskiego, najlepiej kogoś, kto jest (lub był) zwolennikiem jego wybuchu. Poszukajcie artykułów prasowych, starajcie się poszerzyć swoją wiedzę. Sami wyróbcie sobie zdanie na temat tego, czy Zychowicz ma rację, czy też nie. I nie dajce się tym, którzy chcąc rzekomo chronić Polski, myślą tylko o tym, jak uczynić z was swoje bezwolne marionetki.
Na pohybel im! Michał Smyk