Całkiem niedawno zdarzyło mi się czytać beletrystyczną opowieść poruszającą problem choroby Alzheimera z perspektywy osoby opiekującej się cierpiącą na tę przypadłość matką.
Nie mój alzheimer Pauliny Wójtowicz to zbiór przejmujących, naznaczonych smutkiem i samotnością historii, które pokazują nam trudną codzienność chorych i ich opiekunów. Codzienność pełną rozpaczy i bezradności wobec nieuleczalnej, podstępnej i bezwzględnej choroby, z którą walka z góry skazana jest na porażkę.
To książka o ludziach, którzy poświęcają swoje życie najbliższym. Nikogo nie pozostawi obojętnym, budzi sporo różnorodnych emocji (czasem jest to śmiech przez łzy, choć tych drugich zdecydowanie tu więcej), zmusza do refleksji i rozejrzenia się wokół: może obok jest ktoś, kto potrzebuje naszego wsparcia?
Sama pochodzę z rodziny obciążonej genetycznie tą chorobą i z niepokojem myślę o przyszłości. Czy w ogóle można się na coś takiego przygotować?