Naprawdę ciężko opowiedzieć fabułę Naszej części nocy Mariany Enríquez. Bazując wyłącznie na opisie od wydawcy, czytelnik nastawia się na długą opowieść o podróży ojca i syna – Juana i Gaspara – przez totalitarną Argentynę. Nic bardziej mylnego, ale nie zdradzę wam więcej, żeby nie psuć zabawy z samodzielnego odkrywania historii. Tak naprawdę rozpisana na kilkadziesiąt lat powieść Enríquez jest o...
No właśnie, o czym?
O rodzinie, dojrzewaniu, trudnych relacjach między ojcem i synem. O stracie, poświęceniu, nienawiści. O obsesji, bezwzględnym dążeniu do celu, tajemnicach zatruwających życie. Wreszcie o śmierci, Nasza część nocy przesycona jest śmiercią. Co ciekawe, żaden z licznych wątków nie został potraktowany po macoszemu – dlatego książka liczy sobie aż 750 stron. Każdy rozdział poświęcony jest czemuś innemu, przeważnie towarzyszy mu też zmiana narratora.
Nasza część nocy to prawdziwy gatunkowy miszmasz, gdzie klasyczna, iberoamerykańska saga rodzinna płynnie przeplata się z fantastyką i horrorem. Dzieło Enríquez to nie żaden tam „realizm magiczny”, a właśnie pełnokrwista fantastyka: ojciec i syn posiadają zdolności parapsychiczne, na kartach powieści pojawia się też nawiedzony dom, mroczne miejsca z innego wymiaru czy żarłoczni bogowie. Czuć, że Enríquez chciała po prostu opowiedzieć dobrą historię, bez oglądania się na sztywne zasady.
Oczywiście nie każdemu taka mieszanka wybuchowa przypadnie do gustu. Niektórych zrazi też brak klarownego wątku głównego czy jasnej struktury powieści. Autorka nie gna na złamie karku i lubi powoli nakreślać tło i budować relacje między bohaterami – dlatego miłośnicy szybkiego przerzucania kartek również nie mają czego tu szukać.
Nasza część nocy to trudna i nietuzinkowa powieść. Taka, która jednych oczaruje, drugich odrzuci, a jeszcze inni odłożą ją z myślą, że to była naprawdę ciekawa jazda. Jeśli komuś znudziły się tradycyjne, przewidywalne historie, książka Mariany Enríquez będzie dla niego idealnym wyborem.