Mam chyba konkurenta do tytułu mojego ulubionego autora powieści kryminalnych! Dawno już nie trafiłam na książkę, która wciągnęła mnie w fabułę od pierwszych stron tak, że... spóźniłam się do pracy, bo przegapiłam porę wyjścia czytając kolejne strony. Nie czytając. Pochłaniając, bo łapałam się na tym, że tak bardzo chcę dowiedzieć się, co się wydarzy, że przeskakiwałam tekst. Autor doskonale wie, jak pisać, żeby zainteresować i wie, co trzeba zawrzeć w kryminale, żeby był doskonały.
Mamy tutaj: morderstwo, krew, zagadkę, krew, nawet trochę humoru, krew i zabawę w kotka i myszkę ze śledczymi oraz krew, duuuuużo krwi. Czyli mamy wszystko, co amatorzy thrillerów lubią najbardziej. Dodatkowo, jakie było zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że to debiut! Piotr Kuźniak silnie zaznacza swoją obecność w czołówce najlepszych polskich autorów kryminałów. Mam nadzieję, że nie zachłyśnie się sukcesem i doczekamy się kolejnych znakomitości jego autorstwa.
Fabuła jest ciekawa, ale jeszcze ciekawsze są wykreowane postacie biorące udział w historii "Naprawiacza". Sam morderca, jest intrygujący. To psychopata, którego poznajemy już na pierwszej stronie książki w trakcie brutalnego "naprawiania świata". Zabójca odcina ofierze części ciała poprawione przez chirurga plastycznego i układa z nich makabryczny obraz. To właśnie dzięki mocnemu początkowi ta książka jest tak bardzo wciągająca. Do śledztwa angażują się, nie mniej barwne postacie niż sam śledzony. Kryminalni, podpierani wiedzą przez dziennikarza śledczego i małoletniego rysownika, który jest geniuszem w swym kunszcie, ale też najczęściej pracuje odurzony narkotykiem.
Gdybym nie wiedziała, czyją książkę czytam, pomyślałabym, że napisał ją ktoś z dużym stażem literackim. Bardzo dobry poczatek, zapowiadający ekscytujące kontynuacje.