Msza za miasto Arras to już klasyczna pozycja literacka. Przy okazji, jest jedną z tych książek, które są naprawdę uniwersalne – prawdy zawarte w tej lekturze były tak samo aktualne w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy powstała, jak i teraz.
Rzecz dzieje się w XV wieku, w mieście Arras. Po pojawieniu się w nim zarazy, która spustoszyła miejscowość, jej mieszkańcy cierpią z powodu wielkiego głodu. Pewnego razu koń sukiennika pada w niewyjaśnionych okolicznościach. Z uwagi na to, że ani jego właściciel, ani inni mieszkańcy Arras nie są w stanie uwierzyć, że zdrowe zwierzę zdechło z dnia na dzień, oskarżenie pada na Żyda Celusa. Mężczyzna nie ma możliwości obrony (to prawo zostaje mu odebrane), za to w mieście pojawiają się kolejne osoby, które twierdzą, że na pewno jest winny tej zbrodni. Zaszczuty, czekający w celi na karę Celus popełnia samobójstwo.
I od tego tak naprawdę się zaczyna. Historia opowiedziana przez mężczyznę imieniem Jan, to w dużej mierze po prostu lista kolejnych niedorzeczności i niesprawiedliwości, jakich dopuszczali się nie tylko zwykli ludzie zamieszkujący Arras, ale też ojciec Albert, formalnie stojący na czele miejscowości.
Zakonnik jest jedną z najciekawszych postaci książki. Niezwykle mocno przywiązany do swoich opinii, przekonany o całkowitej słuszności podejmowanych przez siebie decyzji staje się bohaterem, który z ambasadora Arras wyrósł na jego największego oprawcę. I to wszystko w imię miłości do miasta i chęci, by przetrwało. Jego działania, jak sam w bardzo przekonujący sposób tłumaczy, miały na celu oczyszczenie miejscowości z całego zła, jakie się w niej pojawiło. Tyle, że zamiast modlitwą, dobrocią i radą, Albert wykorzystał w tym celu manipulację, rozbudzanie i podjudzanie wzajemnej nienawiści i powolne, dosłowne wyniszczanie Arras. Dodatkowo, w bardzo sprytny sposób uniknął odpowiedzialności za to, co się działo w mieście – oddał decyzje w ręce ludu. Dzięki temu, jeśli ktoś (na przykład Jan) usiłował pokazać mu, że to, co się dzieje w Arras jest złe, Albert mógł się wymówić tym, że taka jest wola mieszkańców.
A w ludziach zamieszkujących Arras obudziły się najgorsze, pierwotne instynkty. Gdy okazało się, że swoją nienawiść, bezradność czy złość za własne niepowodzenie można przelać na kogoś innego i patrzeć, jak cierpi, tłum właściwie od razu z tej możliwości skorzystał.
Msza za miasto Arras to książka opowiadająca o nienawiści, upadku moralnym, konsekwencjach zajadłości i dwulicowości oraz o przeraźliwej, dojmującej niesprawiedliwości. Powieść Andrzeja Szczypiorskiego czyta się trudno i długo, bo nie jest to łatwa lektura, ale należy się z nią zaznajomić. Szczególnie teraz, gdy historia, stworzona prawie czterdzieści lat temu, jest porażająco aktualna.
Olga Sudnik