O Mnichu Lewisa usłyszałam po raz pierwszy oczywiście na lekcji języka polskiego. Książka została przedstawiona trochę jako owoc zakazany, czym w czasach jej ukazania się była, więc tym bardziej szybko narodziła się chęć jak najszybszego jej przeczytania. Niestety, Mnich nie należy do kanonu lektur szkolnych, więc został tylko wspomniany, że powieś gotycka, że erotyka i kontrowersje. A że w najbliższych dniach nie znalazłam żadnego egzemplarza , to o Mnichu zapomniałam na wiele lat, poza tym inne rzeczy mnie w literaturze pochłonęły, więc romantyzm pozostawiłam w ławce szkolnej obklejonej gumą do żucia.
Mnich wydany przez wydawnictwo Vesper jest najlepszym egzemplarzem jaki mógł mi się trafić – przykuwająca wzrok okładka, drzeworyty George’a Tute’a i dobre tłumaczenie. Więc w żaden sposób nie żałuję, że musiałam tak długo czekać na lekturę, zresztą może to i dobrze, ponieważ człowiek dojrzewa także literacko i zmienia się bardzo mocno jego percepcja, wydeptana stosami książek na przestrzeni lat. Wbrew wszelkim wcześniejszym ostrzeżeniom Mnich wcale nie jest lekturą trudną i to zarówno pod względem językowym jak i merytorycznym. Można nawet powiedzieć, że trąci myszką, zwłaszcza w czasach skomercjalizowanej pornografii i epatowania gołym ciałem. Ale na pewno spodoba się fanom powieści grozy (to w końcu klasyka!), jak i romantycznych opowieści osadzonych w mroku tajemnic.
Matthew Gregory Lewis pokazuje upadek pobożnego mnicha Ambrozjo, który spowodowany jest niepohamowanym pożądaniem do kobiety – pięknej, młodej i jakże niewinnej Antonii. Żądzę podsyca w nim wysłannica szatana – Matylda, przebrana za mnicha żyje obok Ambrozja, rozbudza w nim zwierzęce instynkty, wtajemnicza w czarną magię, seksualne igraszki i doprowadza do zaprzedania jego duszy szatanowi. Sceneria w której rozgrywa się powieść jest ponura i przerażająca, prawie wszystkie wydarzenia dzieją się pod osłoną nocy, w ogromnych zamczyskach, lochach wypełnionych trumnami, mieszkaniach nawiedzanych przez duchy. Trzeba wyzbyć się obrzydzenia, ponieważ Lewis nikogo nie oszczędza w brutalnych i bardzo obrazowych opisach – są gwałty, morderstwa i rozkładające się zwłoki. A nad tym wszystkim unosi się instytucja kościoła, który swoją pobożność potrafi tylko wystawić publicznie, ale wystarczy zamknięcie bramy, zejście z ambony, aby uwolnić wszelkie zło i ulec ludzkim pokusom. Największą ofiarą jest Ambrozjo – mnich, który w świecie poza murami klasztoru mógłby wieść spokojny żywot, pełen przyziemnych rozkoszy, jednak przez uporczywe umoralnienie, zaczyna czynić zło, godne samego szatana.