Nie znoszę tego faceta. Wymodelowana sylwetka, czarujący uśmiech, błyskotliwa inteligencja. Do tego luksusowe, naszpikowane gadżetami auto, na fotelu pasażera cycata lalunia - jednonocna zabawka poznana na cocktail-party dla elit, gdzie między kolejnymi szklankami wstrząśniętego, acz niezmieszanego martini, tajny agent Jej Królewskiej Mości wykradł ze strzeżonego przez dwóch goryli sejfu supertajne informacje, dzięki którym Zło znów dostanie po łapach. Wiedziałem, że tak to wyglądać nie mogło. Co rusz katowany przez telewizję kaskaderskimi popisami pana Bonda sięgałem w mig po pilota, w dniu premiery obchodziłem multipleksowe kina szerokim łukiem, a w bibliotekach ignorowałem Fleminga, wybierając Le Carre’a.
Dziś, dzięki uprzejmości Agory, a przede wszystkim tytanicznej robocie Gordona Corery, przed czytelnikiem spada niejedna zasłona milczenia, a brytyjski wywiad odarty z mitów i pozorów jawi się niczym Czarnoksiężnik z Oz, który okazuje się być niewielkim, łysym staruszkiem doskonale maskującym swe ułomności.
Mimo, że już na okładce były szef służb John Scarlett zapewnia czytelników, że świat literatury szpiegowskiej nie pokrywa się z prawdziwą robotą, jaką wykonywali jego podopieczni, wzajemne przenikanie tych dwóch światów widać jak na dłoni.
Nazywany prorokiem brytyjskiego imperializmu, noblista Rudyard Kipling, poza pisaniem książek dla dzieci, niekiedy rasistowskich wierszy, czy próbek science-fiction popełnił również serie utworów traktujących o rywalizacji brytyjsko-rosyjskiej w Indiach, tzw. Wielkiej Grze. Początek XX wieku to wysyp tanich powieści, historii z dreszczykiem, nierzadko przepełnionych sprośnościami o podstępnych Niemcach, którzy szpiegują Anglików, wykradają w Londynie sekrety, wreszcie planują pierwszą od czasów Normanów inwazję na Wyspy. Autorzy siejąc z jednej strony panikę, z drugiej zapewniali, że z niemieckim wywiadem walczą dzień w dzień służby brytyjskie. Sęk w tym, że takowe jeszcze nie istniały. Czem prędzej założono je zatem, żeby… nadążyć za literaturą.
Po obu światowych wojnach, kiedy imperium legło w gruzach literatura szpiegowska kreowała obraz służb, podtrzymując niekiedy złudzenie mocarstwowości. Ian Fleming, John Le Carre i Graham Greene za nim zasiedli przy maszynach do pisania byli oficerami wywiadu i w swych książkach w różnym stopniu czerpali pomysły z własnych doświadczeń i obserwacji. Ten pierwszy jako antidotum na postimperialny kryzys stworzył serie powieści o zimnym, aktywnym superszpiegu, dając swym rodakom, w tym zdesperowanym kolegom z Agencji szansę na zapomnienie o obecnej pozycji służb i słabości państwa.
Powojenna historia Wywiadu Jej Królewskiej Mości jawi się jako ciąg nieustannych wpadek i niewiarygodnych wręcz błędów. Kiedy do księgarń trafił pierwszy tytuł z Bondem Casino Royale Brytyjczycy mieli już za sobą katastrofalne w skutkach próby zainstalowania siatki wywiadowczej na Łotwie i w Albanii. W drugim przypadku fiasko operacji było tym większe, że sponsorowaną ją z pieniędzy propagujących doktrynę Amerykanów. Młodsza wywiadowcza siostra- CIA liczyła, że przy MI6 nabierze doświadczenia. Zamiast tego skończyło się na wzajemnych oskarżeniach o przeciek i amatorstwo. Przez najbliższe dekady jedynym usatysfakcjonowanym agentem był 007.
Poszukiwanie kreta to główny motyw powieści innego oficera MI6 Johna Le Carre’a. Przedstawił on świat agencji w najczarniejszej godzinie, choć po wojnie próżno szukać o wiele jaśniejszych.
Corera wprowadza czytelników w szczegóły, przywołuje kolejnych świadków, cytuje wspomnienia i odsłania zatrważającą prawdę. Rosjanie werbowali agentów całymi grupami ( słynna ‘’piątka z Cambridge’’), czekali lata, by ci wspięli się na szczyt obu agencji ( MI5, MI6) i dostarczali na bieżąco informacje za Żelazną Kurtynę. Z drugiej strony kolejne próby odpłacenia pięknym za nadobne kończyły się fiaskiem i likwidacją wtyczek, co zwiększało jeszcze panikę pracowników agencji.
Satyryczny obraz byłych szefów przestawił Graham Greene w powieści
„Nasz człowiek w Hawanie’’. Jej bohater, zwerbowany przez MI6 sprzedawca odkurzaczy wyrasta na najcenniejsze źródło informacji o Kubie. Londyńscy pracodawcy nie wiedzą, że szkice, w które wpatrują się z wypiekami na policzkach nie przedstawiają zaobserwowanej zza płotu jednostki wojskowej tajemniczej broni masowej zagłady, a jedynie starannie naszkicowane części zwykłego odkurzacza. Żarty żartami, jednak wysoko postawiony przedstawiciel wywiadu przyznał po latach, że Greene zbyt bardzo zbliżył się do prawdy opisując typowy dla tamtych lat przykład „arcycennego” szpiega.
Książka Gordona Corery jest niezbędną pozycją, umożliwiającą oddzielenie prawdy o brytyjskim wywiadzie od fikcji, jaką karmiła nas przez lata literatura i popkultura. Autor, dziennikarz BBC regularnie przyciągał do odbiorników tysiące swych rodaków, dziś od pierwszych stron z równą mocą oddziałuje na polskiego czytelnika. To nie tylko pokaźna piguła wiedzy o wywiadzie, to przede wszystkim fascynująca wyprawa w powojenną historię. Wraz z autorem śledzimy ( sic!) kolejne, pełne niepowodzeń operacje wywiadowcze przenosząc się z pełnego szpiegów Wiednia do zimnej Moskwy, Konga, Afganistanu po Irak Saddama Husajna. Obfitość relacji z pierwszej ręki, ciekawostek, anegdotek, przy nienagannym, gawędziarskim stylu Brytyjczyka sprawia, że lektura wydanej przez Agorę książki to czysta przyjemność. A co do mojego ulubieńca z licencją na zabijanie, gdyby przeczytał tę książkę i poznał prawdę, byłby z pewnością wstrząśnięty i zmieszany.
Maciej Kuhnert