Po fenomenalnej Liście nieobecności Pawła Michała Urbaniaka, Wydawnictwo Mova wydało kolejną powieść, która jest debiutem literackim. Tym razem to Melodia mgieł dziennych Marty Bijan. I jeśli Mova nadal będzie szła w tym kierunku i wydawała tak dobre powieści, stanie się jednym z najważniejszych wydawnictw na naszym rynku.
Es ma około trzydziestu lat i jest niewidzialna. Ma ogromny talent – od zawsze śpiewa, komponuje, pisze teksty, ale ze względu na kompleksy, poczucie bycia niewystarczającą i nie dość dobrą, wszystko, co tworzy, ląduje w szufladzie. Kobieta pewnego dnia poznaje młodą obiecującą artystkę, Melodię, która jest odważna i wyzywająca. Jest wszystkim tym, czym Es nie jest. Es i Melodia zaczynają ze sobą współpracować, kariera Melodii nabiera kolorów, a Es coraz bardziej blaknie.
Bijan stworzyła niesamowitą opowieść, niezwykle przemyślaną i mądrze napisaną. Melodia mgieł dziennych rozwija się dokładnie tak, jak powinna i kończy się w najlepszym możliwym momencie – nic nie jest rozwleczone czy przegadane. Niesamowite, że ktoś tak młody, jak Marta Bijan, która nie ma jeszcze dwudziestu pięciu lat, potrafi pisać tak dobrze.
Choć powieść młodej pisarki czyta się niezwykle dobrze, nie jest to pozytywna i przyjemna historia. Melodia jest w niej bowiem produktem wytwórni muzycznej, głosem, który ma się sprzedać, osobą bez własnej osobowości, bytem wykreowanym przez innych. Co więcej, dziewczyna wydaje się zdawać sobie z tego sprawę, ale nie do końca jej do przeszkadza. Inni tworzą ją i w niej do woli, a ona daje się ugniatać jak plastelina. Teoretycznie jest głośna i widoczna, w praktyce natomiast totalnie bierna. Es z kolei przelewa na nią całą siebie – to Melodia wyśpiewuje teksty Es, to Es ją stworzyła i to ona nią kieruje. Teoretycznie niewidzialna Es manifestuje się w Melodii.
Bijan opisuje trudną relację i bardzo specyficzną dynamikę pomiędzy dwiema kobieta w niesamowity sposób. Narratorką historii jest Es i już od pierwszych stron czytelnik również jest Es, jest jej podświadomością i jej emocjami. Jednocześnie, odbiorca tekstu nie jest przeciwnikiem Melodii, nie stoi w opozycji do niej, choć to z perspektywy ten drugiej kobiety poznajemy młodą artystkę.
W tej powieści non stop gra muzyka. W sensie dosłownym – Es co chwilę coś nuci, jakaś melodia gra jej w głowie etc., ale i w sensie przenośnym – melodyjność wyziera z tekstu niemal na każdej stronie. Bijan swoją muzykalność przeniosła na stworzony przez siebie tekst i wyszło z tego coś wspaniałego.
Choć jest to wyświechtany frazes, obok Melodii mgieł dziennych nie wolno przejść obojętnie. To wspaniale napisana, wciągająca, trudna powieść – wyśmienity debiut prozatorski Marty Bijan. Dziewczyny bardzo utalentowanej, która (miejmy nadzieję) będzie pisać nadal.