Mam chusteczkę haftowaną to klasyczny kryminał z psychologicznym tłem. Zaskakujący w znaczącej części, momentami trochę się dłuży, ale potrafi też rozbawić, a co dziwniejsze, kilkukrotnie wzrusza.
Głównym bohaterem jest aspirant Konstanty Natański, czyli Kostek. Jego losy zbiegają się z losami Elizy, na pozór zupełnie nie związanej z prowadzonym przez niego dochodzeniem. Jednak pozory mylą. Eliza po śmierci rodziców dowiaduje się, że również ma wiele zagadek do rozwiązania. Wszystko wskazuje na to, że jej tajemnice są też kluczem do rozwiązania sprawy śmierci mężczyzny, którą prowadzi Natański. Jedyny trop, jaki mają bohaterowie, to zakrwawiona chusteczka z wyhaftowanym monogramem.
Kto zna poprzednie powieści Hanny Greń, ten doskonale będzie wiedział, czego po książce można się spodziewać. Autorka ma swój styl, który można wyczuć w historiachwychodzących spod jej pióra. Niewątpliwie na pochwałę zasługuje przygotowanie merytoryczne. Nawet specjalista w dziedzinie kryminalistyki nie miałby się do czego przyczepić! Mąż autorki jest byłym policjantem i to on jest jej pierwszym, surowym recenzentem oraz to dzięki niemu książki Greń łapią wiarygodność. Takie opowieści czyta się z dreszczem niepokoju, że może jednak jakaś część opowiadanych historii to nie jest literacka fikcja. Nadaje to całej tajemnicy dodatkowego echa, które sprawia, że tak łatwo nie da się przerwać czytania.