Wakacje zaraz się kończą, a co za tym idzie? Powrót do szkoły! Z oczywistych powodów ten rok szkolny będzie inny niż wcześniejsze, ale dzieciaki mają jeszcze tydzień wypoczynku, który mogą spożytkować np. na rodzinny wyjazd nad jezioro. Warto do bagażu podręcznego dołączyć nowy tom z serii o Małym Lichu Marty Kisiel, czyli Małe Licho i lato z diabłem.
Bożydar Antoni Jekiełłek, znany wszystkim jako Bożek, jest dumnym absolwentem trzeciej klasy szkoły podstawowej. Rozpoczynające się wakacje to idealna pora, by przeżyć je na wspólnych zabawach z aniołem Lichem. Za sprawą zarządzonego przez mamę oraz wujków generalnego remontu całego domu, Bożek i Licho wyruszają na wakacje do lasu, gdzie mieszka ciocia Oda. Nikt nie spodziewa się, że to właśnie tam, po pewnej letniej burzy, rozpocznie się Prawdziwa Wielka Przygoda! Plany Bożka krzyżuje jednak fakt, że towarzystwo czorta Bazyla i swojego anioła stróża będzie musiał wymienić na innego kompana, rodem z najgorszych koszmarów. A to tylko początek tego, z czym zmierzy się nasz pół chłopiec, pół widmo, pół glut…
Marta Kisiel do tej pory ani razu nie zawiodła mnie swoją książką. Czy to przygody Konrada i jego dożywotników, perypetie Salki i Niedasia z Nomen Omen lub groźne wyprawy sióstr Stern, zawsze jestem zachwycona jej powieściami. Losy Bożka również uwielbiam i fakt, że są one skierowane głównie do dzieci, nie stanowi dla mnie żadnego problemu. Osobowość autorki widać w każdej z jej serii, nieważne czy głównym bohaterem jest dziesięciolatek, wiła czy nierozgarnięta dziewczyna o wielkim sercu. Ma talent nie tylko do pisania, ale i wywołania ciepła w moich sercu i uśmiechu na twarzy. Za to właśnie uwielbiam Martę Kisiel najbardziej!
Małe Licho i lato z diabłem już na jedenastej stronie książki sprawiło, że zaśmiewałam się w głos. To idealna seria na poprawę podłego humoru i przegonienie ogromnego smutku. Umili nudną podróż pociągiem i wywoła uśmiech na twarzy najbardziej obrażalskiego dziecka na świecie.
Za wywołanie łez śmiechu odpowiada głównie Bazyl. Nie przeczę, mam słabość do tego czorta. Kto zresztą nie polubiłby tego stwora o wyglądzie kozy z krzywym zgryzem, koczkiem na głowie i talentem do gry na cymbałkach, który w dodatku potrafi zjeść dwadzieścia trzy pierogi naraz i jeszcze mu mało. Momentami miałam wrażenie, że Bazyl to moja bratnia dusza. Posiadanie takiego czorta w realnym życiu niejednokrotnie by je ułatwiło. Bo, choć Bazyl odpowiada głównie za część humorystyczną każdej książki, w której się pojawia, to wiele razy udowadnia czytelnikowi, że nie jest tak głupiutki na jakiego wygląda. Życiowe prawdy, których dzieci i niekiedy dorośli, często nie dostrzegają, dla Bazyla są oczywistością i wykorzystanie ich może być najlepszych sposobem do rozwiązania nawet tych najtrudniejszych problemów.
Cieszy mnie bardzo fakt, że w tej części jest sporo tytułowego Małego Licha, którego udział w poprzednich tomach był nieszczególnie znaczący. Licho jest definicją słowa uroczy. Według małego anioła rozwiązaniem na wszystkie zgryzoty jest kubek kakałka oraz porcja kruchych ciasteczek. Osobiście popieram ten pomysł i polecam wprowadzić go w życie.
Relacja Licha i Bazyla, którzy poznają się w tym tomie, to w moim odczuciu aluzja do dzisiejszego nawiązywania znajomości przez ludzi w każdym wieku. Teoretycznie czort i anioł nie mają ze sobą nic wspólnego. Jedno związane jest ze światem demonów, drugie ma za zadanie chronić przed złem i prowadzić człowieka ku dobremu. Przyjaźń między nimi nie powinna mieć racji bytu, ale kim byłaby Marta Kisiel, jeśli nie zrobiłaby właśnie na odwrót i nie uczyniła Bazyla i Lichem drogimi przyjaciółmi? Na pewno nie byłaby sobą! Takim zabiegiem udowodniła, że wystarczy dobroć i życzliwość, by pomiędzy dwojgiem ludzi, pochodzących z odmiennych światów, nawiązała się nić porozumienia i przyjaźni. Bo w życiu najważniejsze jest dobre serce, a nie liczba rogów na łeb kwadratowy!
Małe Licho i lato z diabłem polecam nie tylko dzieciom, które mają za sobą już pierwszy rok nauki w szkole, ale również i tym, które dopierają zaczynają edukację. Dla wielu z nich może wiązać się to z pewnymi obawami: czy rówieśnicy cię polubią, nie będą uważać za dziwnego, nie będą się śmiali… Szkolne przeżycia Bożka mogą pomóc niepewnym czytelnikom. Chłopiec początkowo nie umiał odnaleźć się w szkole i nawet w trzeciej klasie musiał znosić docinki, że jest dziwakiem. Bożek nie pozwolił jednak na to, by ta niemiła etykieta definiowała całą jego osobę. Owszem, może nie czytał naukowych książek, tylko przygodowe. Może nie interesował się zagrożonymi gatunkami gadów, ale znał sposoby na to, jak przepędzić upiora. Dla niego jego życie było najnormalniejszą rzeczą pod słońcem i nikt nie zmusił go, żeby zmienił na ten temat zdanie. Bierzcie z Bożka przykład, kiedy ktoś uzna wasze zainteresowania lub zachowanie za dziwne lub głupie. W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się one do czegoś przydać.
Wyszalejcie się przez ostatni tydzień wakacji. I nie zapomnijcie zabrać za sobą Małego Licha i lata z diabłem! Leśne przygody Bożka, Licha i Bazyla będą idealną ucieczką od nudy, gdy rozpęta się wielka ulewa.
Na czorty z cymbałkami i anioły w bamboszkach, czytajcie Martę Kisiel, bo warto. Alleluja!