Zapomnijcie o alabastrowych gejszach w jedwabnych kimonach, zapomnijcie o samurajach i o uroczych kotkach maneki neko nieustannie machających łapką na szczęście. Wyrzućcie z pamięci wiecznie ośnieżoną górę Fudżi czy Wielką Falę z drzeworytu Hokusaiego.
To nie jest Japonia.
W nowej książce Tomańskiego poznacie kraj, który mija się z waszymi, dotychczasowymi wyobrażeniami. Kraj, który po tragicznym trzęsieniu ziemi z 11 marca 2011 roku pogrążył się w chaosie i kulturowej izolacji. Potężna fala tsunami powstała na skutek trzęsienia uszkodziła elektrownię jądrową w prefekturze Fukushima uwalniając radioaktywne promieniowanie. Odkryjcie Japonię zagubioną, skomplikowaną, tkwiącą w strachu przed wszystkim, co obce. Poznajcie Japonię, która wcale nie jest „milusi”.
Po przeczytaniu „Tatami kontra krzesła” Rafała Tomańskiego w Japonii można się zakochać. Zupełnie odwrotnie jest z „Made in Japan”. Autor opisuje kraj pozbawiony radosnych, mangowych oczu. Ta Japonia przeraża, ale nadal ciekawi.
Książka porusza wiele wątków, wyciąga na światło dzienne mankamenty skrywane w cieniach kwitnących wiśni. Mamy więc tutaj o ksenofobii i trudnościach komunikacyjnych z Japończykami, o koszmarnie skomplikowanych procesach decyzyjnych w japońskich przedsiębiorstwach, o upadku rzemieślnictwa pod ciężarem obsesyjnie masowej produkcji i wreszcie, o fanatycznym wręcz tempie rozwoju technologii. Odnosi się wrażenie, że to właśnie nadludzkie tempo, pośpiech w ciągłym tworzeniu nowego sprawił, że optyka odnośnie tego co japońskie zmieniła się diametralnie. Autor przekonuje, że dziś „japońskie” znaczy tyle co „dziwne”, „trudne”, „niekompatybilne” i „zagmatwane”.
„Made in Japan” zmienia perspektywę do jakiej przywykliśmy. Można by zarzucić autorowi, że apokaliptyzuje Japonię. Ale czy nie jest apokalipsą fakt, że trzęsienie ziemi z 2011roku pochłonęło wówczas prawie 16 tysięcy ofiar? Dodajmy do tego skutki awarii elektrowni atomowej. Kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców przeniesionych ze skażonej promieniowaniem zony, narażonych na społeczny ostracyzm. I choć Światowa Organizacja Zdrowia orzekła, że ryzyko zachorowań na nowotwory wskutek promieniowania zwiększyło się zaledwie o 1%, to i tak osoby z terenów Fukushimy są powszechnie stygmatyzowane, poddawane psychicznym napięciom. Ale prawdziwa apokalipsa, o której pisze Tomański, to wszystko to, co dzieje się „po Fukushimie”. Trzęsienie ziemi i niszczycielskie tsunami odsłoniły dystopijne oblicze kraju ściśniętego obyczajowym gorsetem. Japończycy sznurują ten gorset jeszcze bardziej, izolują się w meandrach swoich tradycji i zwyczajów, zanurzają w cyfrowych otchłaniach smartphone’ów i gier komputerowych, tryliardach aplikacji i niezliczonych ilościach awatarów. Skrzętnie ukrywają swoją tożsamość i wbrew popularnym serwisom społecznościowym, wcale nie chcą jej udostępniać. Autor przedstawia zatem dwie apokalipsy. Tragiczną katastrofę klęski żywiołowej i apokalipsę zmian, do jakich wspomniana klęska doprowadziła.
Po pierwszej Japończycy zdołali już się znacznie otrząsnąć, natomiast ta druga trwa, sprawiając, że odległa Japonia wydaje się być tak bardzo niezrozumiała. Ale jakże intrygująca!
Danny Moore