„Kiedy otwierała skrzydła, kiedy kochała i tworzyła, mogła przezwyciężyć wszystkie własne opory i cierpienia. Stwarzała oszałamiające fikcje. Skakała lekkomyślnie w szalone i piękne przygody miłosne. Fruwała po świecie zdobywcza, lekkomyślna, nieobliczalna.”
Rok 2025 jest rokiem Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. W lipcu przypada bowiem osiemdziesiąta rocznica śmierci artystki. Z tego też powodu wydawnictwo MG zdecydowało się na wznowienie książki pt. „Lilka. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska we wspomnieniach i listach” autorstwa Marioli Pryzwan. Nie jest to jednak typowa biografia przedstawiająca kompletny życiorys, a zbiór retrospekcji bliskich Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, uzupełniony prywatnymi listami, zdjęciami i obrazami Lilki.
Poznawanie artystki oczami osób trzecich, takich jak przyjaciele, rodzina, znajomi twórcy i tłumacze, było intymnym i niekonwencjonalnym doświadczeniem. Wyobrażenia poetki rysowały się w mojej głowie z każdą kolejną stroną. Trudno jest określić Lilkę paroma słowami, tak aby nie zbanalizować jej postaci – była osobą charakterystyczną zarówno w świecie literackim, jak i poza nim.
Urodzona indywidualistka, krążący ponad światem delikatny motyl, pojący się miłością i pięknem przyrody. Czasem również czarownica, jak to zwykła ją nazywać Zofia Starowieyska-Morstinowa. Tworzy spontanicznie, bez względu na czas i miejsce, a zapiski zazwyczaj gubi.
„Lilka mówiła zazwyczaj na swoje własne tematy, których esencję, doprowadzoną już na piśmie do ostatecznych granic zwięzłości, przelewała potem w wiersze. Trzeba znać te wiersze, aby zrozumieć, o czym mogła mówić, bo proces tworzenia trwał dla niej niemal ciągle.”
Mimo miana „poetki miłości” nie ma jednak szczęścia w relacjach. Pierwsze dwa małżeństwa, z Władysławem Bzowskim i Janem Pawlikowskim, kończą się rozwodami. Dopiero Stefan Jerzy Jasnorzewski, zwany przez Marię „Robaczkiewiczem” i „Bajbakiem”, zdaje się być jej prawdziwą miłością. Kocha ją bezgranicznie, co ma szczególne odbicie w ich prywatnych listach oraz wspomnieniach Jasnorzewskiego:
„Kocham ją bardzo. Jest dla mnie wszystkim, co dać mi mogła ziemia. Jest wiatrem, jest ciszą. Głosem, który wciąż słyszę”
Często również kłoci się z siostrą – Magdaleną Samozwaniec, tylko po to, aby zaraz się pogodzić. Jest szczególnie przywiązana do domu rodzinnego, Kossakówki, do której z utęsknieniem sięga pamięcią podczas wojny. Niestety, choroba nowotworowa uniemożliwia poetce powrót do Krakowa.
Lektura okazała się bardzo przyjemna i zadziwiająco szybka, a to nie tylko dzięki jej treści, ale nietypowej formie i licznym fotografiom. Owo wydanie urzekło mnie przede wszystkim porządnym spisem ilustracji oraz sporządzoną bibliografią, która jest niejaką wskazówką dla osób chcących zgłębić swoją wiedzę na temat poetki. Uważam, że jest to ksiażka idealna dla miłośników twórczości Lilki. Niewymagająca, ciekawa i skrupulatnie opracowana.