Piszę ten tekst jeszcze w 2018, powoli odchodzącym roku, więc mając perspektywę wszystkich przeczytanych w nim książek, jestem w stanie z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że zbiór reportaży Lepsi od Pana Boga autorstwa Janusza Rolickiego, to jedna z najlepszych pozycji, jaką w tym roku przeczytałam.
Janusz Rolicki pisał teksty, zawarte w tym zbiorze, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku dla „Polityki” i „Kultury”. Warto tu zaznaczyć, że ich wysoka jakość nie płynie tylko i wyłącznie z dużego talentu dziennikarza i tematów, jakie w nich poruszał, ale przede wszystkim ze względu na to, że Rolicki był prekursorem tak zwanego dziennikarstwa wcieleniowego. Jeśli zamierzał napisać tekst o budowlańcach, nie przeprowadzał z nimi standardowych, dziennikarskich rozmów – sam wcielał się w niewykwalifikowanego robotnika, zaciągał do pracy na budowie i, nie ujawniając swojej prawdziwej tożsamości, rozmawiał z ludźmi, których potem opisywał. Dzięki temu osoby, które spotykał na swojej drodze, otwierały się przed nim, były szczere i zachowywały się w jego obecności swobodnie i prawdziwie. A to z kolei sprawiało, że teksty, które dzięki takim spotkaniom powstawały, były nie tylko rzetelne, ale też bardzo autentyczne i aktualne.
Dla kogoś, kto nie żył w czasach PRL-u i zna je tylko z opowieści rodziców i dziadków, reportaże zebrane w Lepszych od Pana Boga będą nie tylko świetnym źródłem informacji o tym, jak się wówczas żyło, ale też fenomenalną rozrywką. Niektóre z tych artykułów bowiem opisują to, z czego PRL poniekąd słynął – absurd gonił absurd. Fenomenalnym przykładem tego rodzaju sytuacji jest chociażby wspomniana wyżej budowa, czy odwiedzanie wiosek wraz z likwidatorami szkód, którzy oceniali i wyceniali problemy rolników na ich polach.
Jednak jest nie tylko miło i wesoło. Janusz Rolicki był bacznym obserwatorem rzeczywistości, w której żył i poruszał też bardzo trudne tematy społeczne. Szczególnie jeden z reportaży, o szajce młodych chłopaków gwałcących dziewczyny w Nowym Dworze, jest nie tylko przejmujący, ale i przerażająco aktualny. To straszne, że ponad czterdzieści lat po opisanych wydarzeniach, przechodzimy przez to samo, jeśli chodzi o podejście do ofiar napaści seksualnych i obarczania winą ich, a nie tych, którzy je skrzywdzili. Ostracyzm społeczny, wstyd ofiar i ich piętnowanie, które miały się dobrze na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, nie minął. Szkoda, że nie zniknął razem z innymi aspektami czasów „słusznie minionych”.
Nie tylko same teksty są fenomenalne. Wisienką na torcie jest fakt, że każdy z nich opatrzony został krótkim, współczesnym komentarzem autora, dzięki czemu dowiadujemy się, jak zostały odebrane w chwili publikacji albo czy w ogóle (ze względu na cenzurę) do takiej publikacji doszło.
Wydawnictwo Poznańskie z każda kolejną książką, w ramach swojej serii reporterskiej, udowadnia, dlaczego jest obecnie jednym z wiodących wydawnictw w tym kraju publikujących literaturę faktu. Lepsi od Pana Boga to świetne teksty. Nic tu więcej nie trzeba właściwie pisać, bo te reportaże nie wymagają dalszych rekomendacji – po prostu po nie sięgnijcie.