Kolejne wznowienie książki, która niebawem skończy sto lat. Tym razem w zupełnie innej odsłonie. Wydawnictwo MG wydało da Vinci. Zmartwychwstanie bogów w twardej oprawie i pięknej szacie graficznej. Musiało upłynąć wiele dekad, by książka Dimitrija Mereżkowskiego doczekała się należytej odsłony.
Biografia, która nie mieści się w ramach biografii. Mereżkowski snuje opowieść o smutnej epoce, a jej bohaterem uczynił Leonarda. Poznajemy artystę, gdy jest już dobrze po czterdziestce. Widziany oczami swoich uczniów jawi się jako niepospolity myśliciel. Człowiek, który w czasach, w jakich przyszło mu żyć, był więźniem własnego umysłu. Nietuzinkowy, odporny na zabobony i religię, w oczach współczesnych mu ludzi uchodził za dziwaka. W czasach gdy płonęły stosy, nie było miejsca dla myślicieli.
Leonardo da Vinci dla niektórych pozostanie na zawsze przede wszystkim malarzem. Sztukę ukochał, ale był także matematykiem, wynalazcą i mechanikiem. Fascynował go świat przyrody. Wierzył, że wszystko do czego dąży człowiek, natura już wymyśliła, wystarczy bacznie ją obserwować. Wyobcowany, a jednocześnie pewny siebie, w czasach mu współczesnych nie znajdował zrozumienia. Szykanowany, wytykany palcami, naraził się wielu ludziom. Zawsze szedł pod prąd i wierzył w potęgę rozumu. Jaki był naprawdę?
Samouk. Człowiek o nieporównywalnym wręcz umyśle. Samotnik, który wielbił piękno. Można długo wymieniać. Rzeczą, która uderza jest to, że pisarz bez wątpienia zaintrygowany był jego osobą i otoczył go swoistym kultem, przez co przedstawienie artysty jest dość jednoznaczne. Mereżkowski starał się ukazać człowieka wybitnego, ale i cierpiącego. Wydrwiwany przez współczesnych Leonardo szukał ucieczki w sztuce i samotności. Leonardo da Vinci. Zmartwychwstanie bogów to nie jest typowa, sucha biografia, która ukazuje losy jednostki od narodzin do śmierci. Nie ma tu dat, listów, relacji innych. To napisana z dużym zaangażowaniem i pasją opowieść o mrocznej i fascynującej epoce i o jej dziecku, które wybitnie do owej epoki nie przystawało. Może wydawać się stronnicza, ponieważ łatwo jest wyczuć, że autor fascynował się da Vincim. Myślę jednak, że jest to portret, który można zaakceptować, a styl i język są przystępne i mimo, iż to tak dawna lektura, to naprawdę można w niej zatonąć. Mereżkowski nakreślił przekonujący obraz codziennego życia w średniowieczu, ukazując zarówno zacofanie mentalne, jak i geniusz pojedynczych jednostek.
Świat nie zmienia się aż tak bardzo jak może się wydawać. Osoba o takiej wrażliwości jak da Vinci nawet obecnie miałaby problem z funkcjonowaniem w technokratycznym i samolubnym społeczeństwie. Wrażliwy, empatyczny, ciągle poszukujący nowych rozwiązań – był człowiekiem, który nie tylko wyprzedzał swoją epokę, ale i kilka kolejnych. Wciąż tworzył nowe plany, a w jego głowie rodziło się milion myśli. Był skazany na samotność i niezrozumienie. Dziś uznawany za geniusza, a w swoich czasach postrzegany jako ekscentryk, bezbożnik i oszust. Więzień własnego rozumu.
Niebanalna jest to książka. Biografia stworzona z pasją. Nie jest kroniką, a jednocześnie pozostaje wierna duchowi epoki. Czyta się ją jak fabularną opowieść o nietypowym człowieku. Gdzieś z tyłu głowy pęta się jednak myśl, że przecież był to człowiek z krwi i kości, którego dzieła towarzyszą nam do dziś. I także dzisiaj wzbudza kontrowersje, choć przez całe swe życie pozostawał cichym i skromnym człowiekiem. Leonardo Da Vinci to jednostka nie pasująca do żadnego miejsca i czasu. Taka jest też książka Mereżowskiego. Unikatowa i jedyna w swoim rodzaju. Wybierz się w tę podróż jeśli chcesz wiedzieć jak pachniały pomarańcze w czasach Leonarda. Świetna książka, która zachowuje świeżość mimo upływu lat. Pięknie wznowiona zdaje się być hołdem dla dwóch niezmierzalnych osobowości: Leonarda da Vinci i Dimitrija Miereżowskiego. Polecam każdemu, kto lubi nietypowo opowiedziane życiorysy i chciałby poznać inną stronę mistrza.