Seria Frontlines Marko Kloosa ma dla mnie wyjątkowe znaczenie. Recenzuję ją od pierwszego tomu i wraz każdą kolejną częścią, poddając ocenie umiejętności pisarskie autora, stworzyłem z nią specyficzną więź. Tym razem towarzyszyło mi połączenie szczerego optymizmu, z racji tego, że do tej pory ani razu się nie zawiodłem, oraz niejaka ostrożność, związana z pewnymi oczekiwaniami. Każdy kolejny tom przygód Graysona wyczekiwany jest przeze mnie z ogromną niecierpliwością, ale też obawami. Czy Kloos zdoła porwać moje zainteresowanie poza orbitę, jak przy poprzednich częściach?
Łańcuch Dowodzenia to już czwarty tom, zapoczątkowanej w 2016 roku serii. Oczywiście za wydanie, tak jak wcześniej, odpowiada Fabryka Słów. Tytuł ten kontynuuje historię Andrew Graysona, żołnierza Wspólnoty Północnoamerykańskiej, łączącego w sobie czystą prostolinijność, charyzmatyczność oraz dar do znajdowania się w samym centrum akcji i wychodzenia przy tym w większości cało.
Tym razem, po zakończeniu kryzysu związanego z atakiem obcych na Ziemię, zdawać by się mogło, że głównego bohatera czeka długi, leniwy, aczkolwiek zasłużony odpoczynek. W końcu, niemożność opuszczenia Układu Słonecznego przez flotę, sprowadza wszystkie możliwości strategiczne do obrony Ziemi i mozolnego szukania rozwiązania tej, jakże patowej sytuacji. Oddelegowany do szkolenia nowych rekrutów Grayson nie byłby sobą, gdyby nie szukał okazji do przejęcia inicjatywy i znalezienia się ponownie w ogniu walk. Chociaż tym razem, to okazja znalazła jego. Nareszcie przyszła pora na dobranie się do czterech liter samej śmietance Ziemi, która tchórzliwie opuściła układ słoneczny zostawiając rodzimą planetę na łasce Dryblasów.
Dobrze jest widzieć, że wraz z każdą kolejną częścią Kloos stara się poruszyć jakiś nowy temat, odbiec nieco od tego, co czytaliśmy do tej pory i zaserwować świeżą opowieść. Istotne jest także to, że nie gubi się w tym co robi i wszystko splata się w logiczną całość, mającą swój początek, koniec i przemyślany ciąg przyczynowo-skutkowy. Niezmiernie cieszy mnie fakt, że autor stara się – i w pełni mu to wychodzi – trzymać ten sam poziom, który nakreślił sobie stawiając ostatnią kropkę w pierwszym tomie.
Właściwie można by się nieco bardziej rozpisywać, ale jaki jest sens? Ci, którzy zapoznali się z poprzednimi trzema częściami mogą ze spokojem w sercu sięgnąć po Łańcuch Dowodzenia nie obawiając się rozczarowania. Natomiast osobom jeszcze nieznającym twórczości Kloosa, a będących zainteresowanymi napakowaną po brzegi akcją space operą – polecam rozpocząć od samego początku. Natomiast w moim przypadku pozostaje jedynie czekać na kolejną część.