Polska powieść obyczajowa to rynek dosyć nasycony - w każdej księgarni można natknąć się na książki traktujące o codziennym życiu pełnym niespodzianek od losu, które mają chwytać czytelnika za serce i wywołać w nim wzruszenie lub inne skrajne emocje.
Kto, jak nie ja? idzie w podobnym kierunku. Nie jest to jednak oderwane od rzeczywistości romansidło czy opowieść o rodzinnych perypetiach, ale dosyć odważna i zaskakująca historia, której warto poświęcić uwagę.
Katarzyna Kołczewska naszkicowała portret niedającej się lubić doktor Anny Słabkowskiej - kobiety alkoholiczki, która "zrezygnowała" z dalszej egzystencji na rzecz autodestrukcji. Jest to obraz niezwykle przejmujący, ale i trudny do zrozumienia osobom, które nie miały nigdy do czynienia z podobnymi doświadczeniami życiowymi czy z ludźmi, którym się one przydarzyły. A doktor Słabkowska najchętniej zapomniałaby o wielu momentach życia. Ich piętno nie pozwala jej na normalne funkcjonowanie, a brak rozliczenia się z nimi wzmaga rezygnację i apatię.
Zapewne bohaterka nie byłaby w stanie się pozbierać, gdyby nie jedno tragiczne wydarzenie. Siostrzenica Anny, Gosia, i jej mąż mieli wypadek samochodowy i osierocili trzyletnią dziewczynkę. Anna wcześniej nie miała okazji bliżej jej poznać. Okazuje się jednak, że jest jedyną osobą, która może zająć się małą Olą. I, wydawać by się mogło, najmniej odpowiednią. Ponad pięćdziesięcioletnia aspołeczna kobieta, która regularnie nadużywa alkoholu i nie potrafi wziąć się w garść, to niezbyt obiecująca kandydatka na przyszywaną matkę. Los bywa jednak przewrotny i Anna przekona się, jak bardzo. Pozna na własnej skórze trudy nie tylko wychowania, ale i dalszego życia, któremu postanowiła dać jeszcze jedną szansę i nadać mu sens.
Powieść Kołczewskiej czyta się z ogromnym zaciekawieniem - napisana jest ona lekko, sprawnie i dzięki temu trudno się od niej oderwać. Nie traktuje jednak o prostych i błahych sprawach, bywa bowiem nieraz dramatyczna i zaskakująca. Trudno utożsamić się z główną bohaterką, pojąć jej decyzje oraz tok myślenia, a mimo to cicho się jej kibicuje i wstrzymuje na chwilę oddech, gdy przydarzają jej się w ilościach hurtowych nieprzyjemne i trudne do naprawienia sytuacje. Z drugiej strony, Anna Słabkowska to, pomimo podjętych błędnych decyzji i wielu słabości, osoba silna oraz zdecydowana i konsekwentna, a także żyjąca w zgodzie ze sobą i otoczeniem. Jej upór i determinacja pokazują, jak wiele można zdziałać, jeśli tylko odpowiednio się zawalczy i naprawia się popełnione wcześniej błędy, zamiast je rozpamiętywać.
W Kto, jak nie ja? jednak nie brakuje też uproszczeń, pomijanych ważnych kwestii życiowych (na przykład typowo majątkowych), nieraz nagromadzają się też trudne do uwierzenia zbiegi okoliczności, szczęśliwe zakończenia, a także jednoznaczni bohaterowie. Mimo to, najważniejsze dla powieści postaci są barwne i nieprzewidywalne, a historia niebanalna, rozwijająca się w ciekawym kierunku, zahaczająca też o wiele niewyjaśnionych wcześniej przeszłych spraw, które nadają jej nowego oblicza i pozwalają szerzej zrozumieć motywacje i decyzje głównej bohaterki. To, co można najbardziej zarzucić książce, to zakończenie, które, mogłoby się wydawać, jest pójściem na skróty, aby zadowolić jak najwięcej czytelników. Po takiej fabule oczekiwałam czegoś więcej niż tylko sentymentalnej nuty. Nie wszyscy jednak muszą się ze mną zgodzić, a sam finał nie jest czymś, co zniechęciło mnie do książki i znacząco zmniejszyło jej wartość.
Polecam tę powieść każdemu, kto ma ochotę na odrobinę dobrej, obyczajowej lektury polskiego autorstwa. Czyta się ją szybko, więc będzie to spotkanie na najwyżej kilka wieczorów. Trudno się od niej oderwać, a emocje, jakie dostarcza, dawkowane są stopniowo i z umiarem. Po przeczytaniu nie grozi więc przesadny entuzjazm ani przygnębienie. Jest to powieść oczyszczająca, dająca do myślenia, ale nie angażująca na tyle, aby ciężko było się z nią rozstać. Czyli idealna lektura na jesienno-zimowe, szare popołudnia.
Julia Siegieńczuk