Agnieszka Pietrzyk – wydaje mi się, że nie jest wystarczająco głośno o tym nazwisku, a powinno. Więc zróbmy hałas, bo ta pani zasługuje na naszą uwagę. To autorka kilku naprawdę dobrych thrillerów kryminalnych. Znajdziecie w nich niebanalne i skomplikowane zagadki, oparte na mocnym tle obyczajowym, ze świetnie skonstruowanymi postaciami.
Ula boleśnie przekonuje się, jak mocno różni się rzeczywistość, od wyobrażeń, gdy jako świeżo upieczona protokolantka uczestniczy w dość brutalnym przesłuchaniu. Nie mogąc pogodzić się z taką etyką pracy, odchodzi z policji i otwiera własne biuro detektywistyczne. Niedługo potem podejmuje pierwszą sprawę, dotyczącą tajemniczego stalkera. W życiu prywatnym też czekają ją niemałe zawirowania.
Autorka doskonale wie, jak przykuć naszą uwagę i trzymać ją w garści, aż do samego końca. Zaczyna od tajemniczego zgonu małego chłopca, płynnie przechodząc w bardzo agresywne przesłuchanie, które budzi również mój wewnętrzny sprzeciw. Wszystkie wydarzenia oscylują wokół osoby Uli, która ma mocno skomplikowaną sytuację rodzinną. Dwaj dorośli synowie drugiego męża jej matki, są do obu kobiet nieprzychylne nastawieni. Nie zazdroszczę jej toksycznej atmosfery, która panuje podczas rodzinnych spotkań, a powietrze jest gęste od wzajemnej niechęci i zazdrości. Na dodatek stalker, którego sprawę ma rozwiązać, przenosi swoją uwagę na jej osobę, a dzięki mediom społecznościowym, wie zatrważająco dużo na jej temat...
Autorka z niezwykłą wręcz dbałością łączy tak różne i na pierwszy rzut oka niepowiązane ze sobą wątki. Robi to lekko i z finezją. Interesująca i złożona fabuła, szybkie tempo akcji o wielu niespodziewanych zwrotach powodują, że napięcie wciąż narasta, aż do tragicznego w skutki finału, bo "kto czyni zło, zła zazna".