Przygodę z Księgą Całości, całą serią, w skład której wchodzi Król Bezmiarów, można rozpocząć praktycznie od dowolnego z pierwszych trzech jego tomów. Wspomniany tytułem tom drugi przenosi nas na południowa stronę mapy, tak daleko od tego co się działo w Północnej granicy, że nie tylko miejsce jest tu całkowicie odmienne.
Król Bezmiarów to pirat. Rapis, zwany Demonem Walki, postrach mórz, kapitan wspaniałego okrętu i licznej załogi zabijaków. Nie ma statku, który byłby mu w stanie zagrozić, jest praktycznie nietykalny. Ale, gdy na jego pokładzie pojawia się pewna kobieta, wszystko się odmienia tak u Rapisa, jak i na całych Bezmiarach.
Ciężko podsumować fabułę Króla Bezmiarów, nie zdradzając zbyt wielu z jego licznych zwrotów akcji. Całość jest nimi wręcz nafaszerowana i rozpoczynając przygodę, nie sądzę byśmy mogli się domyślać, gdzie ją skończymy, ani jak wielu różnych wydarzeń będziemy świadkami. Muszę przyznać, że o ile pierwszy tom serii wciągnął mnie niesamowicie, to pod względem rozmaitości w niej zawartej był dość statyczny, ot wojaczka, trochę polityki, żołnierskie rozterki. Tutaj jest zgoła inaczej. Gdy już wgryziemy się w treść, okaże się, że piracka przygoda, morskie walki i zakopane skarby, przeplatają się z polityczną grą na wyspach, tajemnicą magicznych przedmiotów oraz działaniami olbrzymich, niepojętych sił. Jest to fantasy mroczne i brutalne, gdzie piraci to nie zabawni panowie z papugą na ramieniu, ale mordercy grasujący po wodach w poszukiwaniu nie tylko towarów, ale też przyszłych niewolników na sprzedaż. Historia rozpoczyna się jednotorowo, aczkolwiek z czasem rozgałęzia się na liczne wątki, których mnogość dorównuje zakresowi chyba samemu światotwórstwu autora.
A rozmach w kwestii świata przedstawionego jest godny podziwu. Akcja rozgrywa się na południowych wyspach, rozrzuconych po Bezmiarach, oddzielonych od kontynentu i Cesarstwa. Rozdział ten ma znaczenie, ale nie oznacza, że jesteśmy zamknięci na tym terytorium. Kres umiejętnie stosuje dygresje, czasem uczepiając się potencjalnie nieznacznych szczegółów, budując jednak świat i fabułę w ten sposób, że mimochodem otrzymujemy informacje przydatne dla naszego zrozumienia samej historii, ale także bakcyla do, cóż, całości, tak kontynentu jak i jego dziejów. Wszystko wydaje się połączone tak jak powinno.
Aktorzy dramatu są bardziej rozbudowani niż żołnierze z północy. Na przestrzeni całego tomu poznamy ich całkiem sporo, początkowo pozornie nieznaczne osobistości będą nabierały znaczenia i charakternych rumieńców im więcej stron przewrócimy. I sam Rapis, paskudny typ spod ciemnej gwiazdy, handlujący niewolnikami, trzymający załogę twardą ręką, I Raladan, jego uzdolniony, tajemniczy pilot, który jest tak okrutny, jak opiekuńczy. I Ridareta, kobieta-zagadka, której istnienie pociągnie za sobą wielkie skutki. Można by wymienić ich jeszcze sporo, wszyscy zostaną wciągnięci w wydarzenia wymuszające zmianę priorytetów, odmianę życia w obliczu siły zwanej przeznaczeniem.
W gruncie rzeczy bowiem historia traktuje w dużej mierze o przeznaczeniu właśnie. Pozornie niezwiązane sytuacje okazują się całością, pasują do siebie. Niezwykle atrakcyjne wydaje mi się podejście do elementów fantastycznych, które oscylują między niepozornymi na pierwszy rzut oka przedmiotami magicznymi, aż do olbrzymich sił Szerni. Jest w tym zachowany balans, rozsądek, przy ciągłym utrzymywaniu tych sił w aurze tajemnicy. Towarzyszy temu rzeczowy styl autora, którego zwięzłość, w niektórych scenach ukazująca wszystko, co należy bez nadmiaru i zbędnych słów, jest moim zdaniem imponująca.
Król Bezmiarów dawkuje kolejne cząstki, formując niespiesznie Księgę Całości, dbając przede wszystkim o niezwykle ciekawą, niestandardowo prowadzoną fabułę całego tomu. Kolejna część stanowi powtórnie dowód na to, że warto, naprawdę warto było zabrać się za atrakcyjne wznowienie cyklu i uratowanie go od zapomnienia. Jest to doskonałe miejsce na start z serią dla miłośników powieści przygodowej i świetna kontynuacja dla chcących dalej eksplorować świat stworzony przez Kresa.