Powieści młodzieżowe z założenia są nieco prostsze, co niestety często przekłada się na banał fabularny i płytki charakter. A nie o to przecież chodzi! Odpowiedź na pytanie, jak ten gatunek zrobić dobrze, znalazła Leigh Bardugo swoją Szóstką Wron. Jest to wciągające, łotrzykowskie czytadło, ze sprawnie prowadzoną historią, gdzie schemat autorka ukryła pod wartką akcją i permanentnym konfliktem między Szumowinami, czyli gangiem głównych bohaterów, którzy przezwyciężają własne niesnaski na rzecz walki ze wspólnym wrogiem. Drugi tom, Królestwo Kanciarzy, walczy z przekleństwem środkowej części trylogii i chociaż nieco zmienia charakter, to pokazuje ząbki jeszcze bardziej.
Po wielkim skoku i wszystkich jego konsekwencjach, nasza drużyna łajdaków zaszywa się w Ketterdamie. Przeciwnikiem jest bogaty kupiec, polujący na Griszów 'myśliwi' oraz inne gangi, jakby nie patrzeć pół miasta staje naprzeciw grupie Kaza. Walka odbywa się tym razem na bezpiecznym terenie, ale wcale nie jest łatwiej. Sytuacja jest patowa, a tego "łupu" łatwo upłynnić się nie da. Jak wygrać taką wojnę?
Bardugo po raz kolejny zaczyna bardzo dobrym, nieco niezależnym pierwszym rozdziałem i stara się utrzymać napięcie bez przerwy. Powieść jest świetnie zbudowana: albo fabuła posuwa się do przodu, albo rozbudowujemy postacie i ich wzajemne relacje. Oczywiście można ponarzekać, że stawka spadła i ciężko przebić olbrzymi skok z poprzedniej części, a główny przeciwnik nie jest aż taki straszny. Mimo to własny teren okazuje się nie być taki bezpieczny jak mogłoby się wydawać. Bohaterowie przeżywają swoje osobiste walki, które podnoszą ryzyko nowej gry wystarczająco wysoko.
Bo najważniejszym podmiotem Królestwa Kanciarzy jest właśnie banda łotrzyków. Zaprzyjaźniliśmy się z nimi poprzednio, każdy na swój sposób jest charakterystyczny i sympatyczny. Te fundamenty są rozbudowywane w naprawdę dobry sposób – zabawne, żywe wymiany zdań przykuwają uwagę, a fantastyczne, płynne przejścia we flashbacki, odkrywają nam te nieliczne, pozostałe jeszcze tajemnice z przyszłości, których nie zobaczyliśmy w części poprzedniej. Wszystkie trzy związki uczuciowe posuwają się do przodu, postaci rozwijają się, zmieniają, zostają bardziej osadzone w świecie przedstawionym. Bardzo cieszy to, że relacje nie są tylko po to, żeby wcisnąć wątek romantyczny, ale by poprzez nie rozwijać bohaterów.
Pole bitwy natomiast, Ketterdam, już trochę przedstawione w Szóstce Wron, rozrysowane na bardzo ładnej mapce, jest ukazane w tle, ale jako takie jest i tyle. Nie stanowi jednego z bohaterów, nie jest wybitnie głębokie, czy zróżnicowane i brakuje mu pazura, który mieć powinno. Ciężko je odróżnić od dowolnego innego miasta ze standardu fantastycznego. Broń palna miesza się z bronią białą, wszystkim włada pieniądz, a tłumnie zjeżdżający się turyści, chętnie się z nim rozstają, zwykle nie trzeba ich nawet zachęcać ani pistoletem ani sztyletem.
Autorka na szczęście zrezygnowała ze wspominania o tym jak młodzi są bohaterowie jej dzieła. 18-latkowie są niezwykle nieautentyczni biorąc pod uwagę geniusz, jaki każdy z nich reprezentuje. O ile można uwierzyć w pojedynczego Mozarta, tak już grupa kilku dzieciaków, z pośród których jedna z panien potrafi władać obcymi językami w takim stopniu, że nawet tubylec nie wyczuje śladu akcentu, jest już mocno przerysowana. Na szczęście drugi tom pozwala o tym zapomnieć. Można też nie czuć się zbyt dobrze z wątpliwą moralnością zachowań naszego gangu, co oczywiście związane jest z samym założeniem gatunku, w końcu powieść traktuje o łotrzykach. Postępki są mocno wybielane, wszelkie rozterki na ten temat odsuwane na bok, a hipokryzja towarzyszy niektórym posunięciom bohaterów, szczególnie Kaza i jego zemście. Mimo wszystko o sile pozycji stanowi fakt, że problem jest poruszany, nawet jeżeli nie jest istotny.
Królestwo Kanciarzy to wspaniały przykład dobrej powieści młodzieżowej, która radzi sobie świetnie jako druga cześć cyklu, zaostrzając apetyt i nie tracąc pędu, mimo względnego spadku stawki. Oś akcji skupia się na postaciach, które walczą ze słabościami, starając się czynić to co słuszne w bardzo efektowny sposób. Umieszczając zagrożenie bardziej personalnie autorka sprawia, że czytelnikowi zaczyna zależeć na postaciach, a zagrożenie jest nawet bardziej realne niż poprzednio. Mimo przynależności gatunkowej, jest to bardzo dobra powieść, która jest w stanie zainteresować osobę w każdym wieku.