No i cóż ja Wam mogę o tej książce napisać, żeby chociaż w małym stopniu oddać, jak jest dobra? Mogłabym po prostu wspomnieć, że najnowsze dzieło Magdaleny Grzebałkowskiej po prostu trzeba przeczytać. Tyle, że Komeda. Osobiste życie jazzu jest rzeczą tak zacną, że zasługuje na szerszy opis. Tak więc zaczynamy.
Po niezwykle udanych Beksińskich i o wiele słabszym 1945, można było mieć uzasadnione obawy, przy sięganiu po książkę o Komedzie. O ile bowiem ta pierwsza powieść była fenomenalna, o tyle już 1945 było spisane na szybko, zbyt wyrywkowo i zdecydowanie nie cechowało się tak dużym przywiązaniem do szczegółu. Na szczęście przy okazji Komedy wróciła (przepraszam za to, co teraz napiszę!) stara, dobra Grzebałkowska, którą wszyscy się słusznie zachwycają.
Komeda. Osobiste życie jazzu to nie jest, na szczęście, opowieść tylko o wybitnym muzyku. To również świetnie opisana historia kraju i rozwijającej się w jego szarej rzeczywistości pasji i miłości do jazzu. Do muzyki innej, wymagającej, kolorowej. Świetnie opisane zostało to, w jakim sposób powstało i jak się rozwijało Jazz Jamboree, jak muzycy jazzowi powoli zdobywali sławę, rozgłos międzynarodowy i pieniądze i jak, przez cały czas pracy z tą muzyką, się świetnie rozwijali. Dodatkowo, w książce można znaleźć fragmenty, które opisują absurdy Polski lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy to utalentowani muzycy grali na wypożyczanych, zepsutych instrumentach, bo nowych w sklepach zwyczajnie nie było, oraz, jak musieli pisać podania (rozpatrywane przez wiele miesięcy), w których prosili o stypendia, bo zdarzało się, że przymierali głodem.
Magdalena Grzebałkowska wykonała tytaniczną pracę, jeśli chodzi o źródła, które wcale nie były takie łatwe do zdobycia. W Komedzie… widać koronkową robotę – jej ogromne skupienie, pochylenie się nad każdym szczegółem historii, każdym, nawet najmniejszym dokumentem i każdym, nawet najbardziej zatartym wspomnieniem o Krzysztofie i osobach jemu bliskich. Tu nic nie dzieje się przypadkiem, przypisów jest mnóstwo, badań nad tekstem cały ogrom, a skupienie nad historią sławnego jazzmana ani przez chwilę nie maleje.
A jaki obraz Krzysztofa Komedy Trzcińskiego wyłania się z najnowszej książki Magdaleny Grzebałkowskiej? Z jednej strony „(…) jeśli się (…) czymś wyróżniał, to była szarość. Nic w nim nie było zarysowane. Był taki niewyraźny, jego kontury nie szły w żadnym kierunku, w stronę myśli, poglądów czy odczuć. Był głęboko zagubionym w muzyce szarutkiem.” Z drugiej natomiast, odniósł niesamowitą karierę nie tylko jako jazzman, ale przede wszystkim jako kompozytor muzyki filmowej, stojący u progu hollywoodzkiej kariery, która mogła być spektakularna, gdyby nie jego przedwczesna śmierć. Jak się to wszystko rozwijało? Bardzo powoli. Każdy, z kim Grzebałkowska rozmawia, o Komedzie wypowiada się prawie tak samo – spokojny, cichy, wycofany, zdominowany przez żonę. Naturalny talent muzyczny, mężczyzna skromny, kochający jazdę na nartach i szybkie samochody. Z perspektywy czasu trudno jest oczywiście ocenić, czy rzeczywiście każdy tak o Komedzie myślał, bo takim był faktycznie człowiekiem, czy po prostu narracja o nim przez lata ukształtowała się w ten sposób. Jednak fakt, że przez całą książkę o Komedzie właściwie nie można przeczytać nic złego, momentami zmusza do zastanowienia się, czy rzeczywiście autorce książki udało się odmalować jego prawdziwy portret. Tym bardziej natomiast należy przyznać, jak wielką pracę musiała Grzebałkowska wykonać, by czegokolwiek się o artyście dowiedzieć.
Komeda. Osobiste życie jazzu to jest prawdziwy kosior, po który naprawdę każdy powinien sięgnąć. Diabelnie wciągająca, arcyciekawa książka, która w fenomenalny sposób, bardzo szczegółowo opisuje losy nie tylko Trzcińskiego i osób z jego otoczenia, ale rozwoju muzyki jazzowej w Polsce w ogóle. Obowiązkowa pozycja dla wszystkich, nie tylko osób, które kochają muzykę, biografie lub zwyczajnie interesują się życiem Krzysztofa Komedy Trzcińskiego. Jest to książka obligatoryjna dla każdego, kto lubi dobrą, dojrzałą literaturę z przemyślanymi historiami w tle i pisarzami dysponującymi świetnym warsztatem. Czytajcie to.